Z Niemiec do Bułgarii przez Czechy
Bułgaria, dwaj mężczyźni, dwa odmienne życiorysy. Konstantin wysadził w powietrze pomnik Stalina w latach pięćdziesiątych i został skazany na więzienie. Przeżył tortury, następnie obóz pracy. Obecnie, po zmianie ustroju, chce zostać zrehabilitowany. Trudno jednak o dowody z przeszłości, gdyż w archiwach służb bezpieczeństwa prawie nie ma żadnych śladów. Akta ofiar są cienkie, albo nie można ich w ogóle odnaleźć. Ludzie z dawnej ekipy rządzącej, wśród nich były oficer śledczy Metodi, mają ciągle duże wpływy, niektórzy z nich są nawet nadal u władzy.
Powieść Macht und Widerstand (Władza i opór) zwróciła na siebie w Niemczech wiele uwagi. Jej autor, wychowany tu i piszący po niemiecku Ilja Trojanow, jest od dawna cenionym reporterem i pisarzem. Jego wieloletnie badania w bułgarskich archiwach i prowadzone w kraju jego pochodzenia rozmowy złożyły się na książkę, której teza jest przygnębiająca: dawne socjalistyczne elity trzymają się nadal na szczycie, a zmiana ustroju w Bułgarii na demokrację jest jedynie zewnętrznym kosmetycznym zabiegiem.
Czeski reżyser Dušan David Pařízek przeniósł utwór Trojanowa na scenę kooperujących przy tym projekcie Schauspiel Hannover i Deutsches Theater Berlin. W stworzonej przez siebie adaptacji Pařízek przeplata dwa wątki: Konstantina, starającego się za wszelką cenę znaleźć dokumenty dowodzące komunistycznych przestępstw i głośno domagającego się ukarania winnych, oraz dobrze sytuowanego Metodiego, przekonanego do dzisiaj o słuszności swojego postępowania („musieliśmy zwalczać wrogów naszego systemu”), nagrodzonego karierą za swoje „zasługi” już za czasów Živkova (był ministrem w jego ostatnim rządzie). Ale i Metodi musi skonfrontować się ze swoją mroczną przeszłością, gdy pewnego dnia pojawia się u niego córka więźniarki wykorzystywanej seksualnie w obozie pracy. Metodi odpiera z oburzeniem jej przypuszczenie, ale nie godzi się na przeprowadzenie testu ojcostwa.
Adaptacja Pařízka to dużo więcej niż tylko opowieść o jednostkowych losach. To także panorama społeczna postkomunistycznej Bułgarii, gdzie badanie przeszłych zbrodni nie jest chętnie widziane. Większość obywateli nie jest zainteresowana dociekaniem prawdy i rozliczeniem winnych, chce „mieć spokój”, zwrócona się w stronę wyzwań, jakie niosą ze sobą nowe czasy. Także wielu dawnych dysydentów dokonuje takiego wyboru, aby „skorzystać z życia”, jakie im pozostało. Robią tak szczególnie ci, którzy otrzymują w nowej hierarchii jakieś stanowiska.
Scenografia projektu samego reżysera jest minimalistyczna, jak często w jego spektaklach. Sceny rozgrywają się na wysuniętym lekko w stronę widowni podium, w jego rogach umocowane są listewki połączone ze sobą tak, że tworzą bryłę sześcianu. Wygląda ona jak szkielet pozostały po rozbiórce domu lub zaczątek nowej konstrukcji. Tu i ówdzie rozwieszone są ekrany, na których stare rzutniki wyświetlają dokumenty o treści mało czytelnej, a więc niedostępnej dla publiczności. Aktorzy nie biorący w danej chwili udziału w akcji siadają przy stojącym w głębi sceny stole, skąd śledzą, co się dzieje i pośrednio wpływają na pozostałe osoby.
Atmosferę Bułgarii wnosi Samuel Finzi, bułgarski aktor bardzo popularny w Niemczech i od lat występujący w tutejszych teatrach. Konstantin Finziego jest człowiekiem zniszczonym psychicznie, niezdolnym do zbudowania nowego życia i oddanym misji, którą sobie wytyczył. Na codzień niepozorny, w rozmowach szorstki, egoistycznie skoncentrowany na sobie szybko traci równowagę, co sprawia, że łatwo jest sobie wyobrazić, co kiedyś przeżył.
Reżyseria Pařízka jest dyskretna, jak i jego scenografia. Ogranicza się głównie do prowadzenia aktorów i ułatwiania im przejścia od przeciętności ludzi jak „ja i ty”, do osób, które zaskakują. Pařízek sięga po możliwości, jakie niesie mowa, aby nie utkwić w stereotypach. Postaci nagle przestają odpowiadać naszym wyobrażeniom: pielęgniarka szpitalna poprawia bez trudu Konstantina, gdy ten błędnie cytuje wielkich filozofów; nieoczekiwane wypowiedzi demaskują uprzejmego początkowo Metodiego jako pracownika bezpieki. Praca Pařízka z aktorami przy budowaniu ról owocuje często wspaniałymi efektami: w jego spektaklach błyszczą nie tylko gwiazdy, ale i przeciętniejsi aktorzy, świetnie umiejący dorównać znanym kolegom. Innym atutem reżysera jest jego lojalność wobec autorów. Wystawiane przez niego dramaty prawie zawsze są wierne pierwowzorom. Podobnie, co jeszcze rzadsze, jest w przypadku adaptacji prozy. Pařízek nie narzuca z góry własnej wizji, destyluje ją raczej powoli z głębi dzieła.
To, że problematyka współczesnej Bułgarii trafiła na niemiecką scenę, nie jest wcale oczywiste. Nieczęsto zdarza się bowiem, żeby sztuki bułgarskie (jak i czeskie czy polskie) były tutaj wystawiane, nawet jeśli ich tematy nie ograniczają się do problematyki ważnej w danym kraju. Tym razem pomógł fakt, że Trojanow postrzegany jest jako „tutejszy” autor, obeznany w bułgarskich sprawach, dzięki czemu niemiecka publiczność mogła przyjrzeć się temu mało jej znanemu obszarowi Europy, a także zastanowić nad pytaniem czy zgłębienie przeszłości i rozliczenie jej jest konieczne, aby móc zbudować nowy kraj, gdzie rozpocznie się inne życie. Książka i spektakl nie przynoszą na nie wyraźnej odpowiedzi, ale chyba też takiej nie szukają. Podobnie nie próbują szukać przyczyn obecnego politycznego zwrotu w stronę prawicowych nacjonalizmów i fascynacji dla rządów silnej ręki. Starają się raczej roztoczyć obraz nieznanej rzeczywistości, zdaniem Pařízka wyglądającej w Czechach tak samo jak w Bułgarii.
Co wie niemiecki widz teatralny o życiu w tych krajach? Niewiele. Powodem tego jest pewna asymetria w wymianie kulturalnej. Nawet tak ceniony reżyser jak Pařízek nie miał jeszcze okazji, aby wystawić w Niemczech jakąś czeską sztukę, mimo że pracuje od ponad dwudziestu lat w najważniejszych niemieckojęzycznych teatrach, w tym Burgtheater w Wiedniu, Schauspielhaus w Zurychu czy Deutsches Theater w Berlinie. Do jego sukcesów należą między innymi oryginalny Faust 1-3 połączony z FaustIn and out Elfriede Jelinek w Zurychu z 2012, tytuł najlepszego reżysera roku 2015, udział w berlińskich Theatertreffen 2015 ze spektaklem Śmieszna ciemność Wolframa Lotza czy też austriacka nagroda Nestroya 2018 za realizację Przed wschodem słońca Ewalda Palmetshofera (oba ostatnie z Akademietheater w Wiedniu).
Jeśli przyjrzeć się dokładniej przebiegowi jego zachodniej kariery, propozycje, które otrzymywał od teatrów były typowym modelem dla zagranicznych reżyserów: najpierw realizacja utworów światowej i niemieckiej klasyki, potem ewentualnie współczesnych niemieckojęzycznych dramatów, następnie, w razie sukcesu, adaptacje powieści (Amerykę Kafki Pařízek reżyserował w Deutsches Theater). Przy tym zachodni pracodawcy reżysera musieli wiedzieć o tym, że prowadził on w Pradze w latach 2002-2012 własny teatr Prazke komorni divadlo, na którego program składały się zarówno współczesne niemieckojęzyczne, jak i czeskie utwory. Dlaczego więc nigdzie w Niemczech nie wzbudziło to zainteresowania? Dlaczego, aż do chwili obecnego projektu, nikt nie chciał wykorzystać wschodnioeuropejskiej wiedzy i szczególnych kwalifikacji reżysera?
Oczywiście, wytrawny widz i teatralni specjaliści mogą już teraz dowiedzieć się poprzez teatr niejednego o krajach wschodniej Europy dzięki zapraszanym do Niemiec na festiwale lub gościnne występy zagranicznym spektaklom. Jest to ważna forma kulturalnej wymiany, chociaż dużo kosztowniejsza i organizacyjnie o wiele bardziej skomplikowana niż wystawianie dramatów z tych krajów. Inscenizacje takich utworów w Niemczech przez wschodnioeuropejskich reżyserów, w idealnym przypadku władających jak Pařízek doskonale niemieckim, stwarzałyby okazję lepszego wglądu w życie danego kraju. Byłyby też krokiem do prawdziwego zbliżenia się członków Unii Europejskiej. Deutsches Theater zaprosił ostatnio z Wiednia Kommt ein Pferd in die Bar (Przychodzi koń do knajpy), adaptację Pařízka izraelskiej powieści Davida Grossmanna. Także współczesny Izrael nie jest jeszcze dostatecznie znany w Europie. Może Dušan David Pařízek przetrze i tu nowe szlaki.
Publikacja: "Teatr" 6/2019