Edukacja ze spluwą

Spektakl „Verrücktes Blut” („Szalona krew”) w berlińskim Ballhaus Naunynstrasse

Hit tegorocznego sezonu teatralnego w Niemczech nie jest grany na żadnej ze znanych scen kraju. Aby go zobaczyć, trzeba wybrać się do berlińskiej dzielnicy Kreuzberg, w okolicę Kottbusser Tor, gdzie mieszkają egzotycznie wyglądający cudzoziemcy, narkomani i Niemcy, stojący na najniższym stopniu społecznej hierarchii. Świat Kreuzberga jest światem o kolorycie, któremu chętnie przyglądają się turyści, ale na co dzień nie każdy chciałby tu mieszkać. Dzielnice tego rodzaju są często atrakcyjnym miejscem dla artystów (co potwierdza także warszawska Praga), nic więc w tym dziwnego, że od lat są oni częścią tutejszego świata i czerpią inspirację z panującej tu atmosfery. Mimo że scena kulturalna Kreuzberga jest znana nie od dzisiaj, dopiero ostatnio teatr Ballhaus Naunynstrasse stał się miejscem obleganym nie tylko przez miłośników kreuzbergskiej subkultury, ale również przez przedstawicieli wyższych szczebli polityki, dyrektorów znanych teatrów, berliński establishment i eleganckie sfery mieszczańskie, których noga nigdy nie staje w tej okolicy. Kto może, stara się za wszelką cenę uzyskać bilet na przedstawienie „Verrücktes Blut” („Szalona krew”), co nie jest łatwe, gdyż sala mieści tylko sto osób i sztuka – któż by przypuszczał, że wieczór stanie się aż taką sensacją - nie często stoi w programie.

Na scenie, metalowej platformie umieszczonej pośrodku sali, wrzeszczy, przeklina, bije się i wykonuje nieprzyzwoite gesty grupka młodych bandziorów, pięciu wyrostków i dwie dziewczyny. Ta turecka i arabska (plus jeden „biologicznie prawdziwy” Niemiec) młodzież tworzy szkolną klasę, w której  właśnie powinny odbywać się zajęcia z niemieckiego. Uczniowie biorą udział w projekcie szkolnym i ich zadaniem jest przygotowanie „Zbójców” Schillera. Nauczycielka zupełnie nie panuje nad sytuacją, klasa chodzi jej po głowie, każdy robi, co chce i na słabe protesty pani Kelich nikt nie zwraca uwagi. Kiedy nie daje ona za wygraną, grupa daje jej odczuć, że „działa na nerwy”, co ujęte jest w zwięzłym pytaniu „Chcesz być sztywna, czy co?” Uczniownie są górą aż do chwili, kiedy w ręce nauczycielki wpada przypadkowo rewolwer, przyniesiony przez kogoś do szkoły. Jest prawdziwy. Sytuacja ulega nagłej zmianie. Sfrustrowana do tej pory, mała, niepokaźna nauczycielka podnosi głos i teraz ona zaczyna dowodzić „Po pierwsze zamknijcie się!” Aby dano wiarę, że jest gotowa do wszystkiego i że zrealizuje swój program szkolny nawet „po trupach”, pani Kelich musi najpierw wystrzelić i zranić w rękę jednego z podopiecznych. Dopiero wtedy rozwydrzona banda pojmuje powagę sytuacji i postanawia słuchać.

Komedia „Verrücktes Blut” opowiada o zderzeniu kultur i pasuje do rozgorzałej na nowo w lecie 2010 kłótni na temat współżycia między „prawdziwymi” Niemcami a obywatelami Niemiec o obcym pochodzeniu. Wbijanie na siłę szkolnej wiedzy będącej niemiecką tradycją kulturową, oświecanie przemocą trafia nerw dyskusji roznieconej przez książkę Thilo Sarrazina, która nie tylko przedstawia integrację muzułmanów jako niedostateczną ale która zarzuca wręcz przybyszom brak wszelkiej chęci do przystosowania się do życia w nowym kraju. Nota bene premiera sztuki odbyła się w dwa dni po pojawieniu się na rynku sarrazinowskiej „Deutschland schafft sich ab” („Niemcy demontują się”) i znany krytyk teatralny Wolfgang Höbel skorzystał z okazji, aby nazwać sztukę „szybką, pełną humoru i krytyczną odpowiedzią na sarrazinowskie tezy”.

Nauczycielka rozpoczyna więc szerzenie wiedzy poczynając od teorii estetycznej Schillera, poprzez sceny ze „Zbójców” do fragmentów z „Intrygi i miłości”. Zostają one wbite matołom do głowy i aby tam zostały, utrwalone poprzez teatralną grę, która ułatwia też lepsze zrozumienie tekstów. W jednym z zaskakujących momentów przedstawienia, okazuje się, że uczniowie pojmują w lot słowa nauczycielki dotyczące wymowy dramatu i że między panią Kelich i młodymi ludźmi panuje nagle porozumienie. Dzieje się tak, gdy nauczycielka tłumaczy dzieciom imigrantów, że ich własny gniew w roku 2010 tak jak i gniew Karla Moora ze „Zbójców” przed 220 laty zwraca się przeciwko temu samemu: obojętności ze strony zamożnego otoczenia. „Tfu, tfu, plujmy na ten wiek kastratów” to hasło z dramatu Schillera. „Oni tak samo mają gdzieś państwo i wszystkie autorytety” dowiadują się uczniowie. Brak zainteresowania albo pogarda przesyconego społeczeństwa jest tym, co doprowadza do wściekłości zarówno zbuntowanych uczniów jak i samotnie walczącą o ich „dusze” nauczycielkę. Jak bardzo zależy jej na edukacji nieuków widać w chwilach, kiedy niestrudzenie koryguje ich błędy w niemieckiej wymowie „Mówi sie rozsądek a nie rosondek, kto w to uwierzy, że jesteście ludźmi a nie małpami, jeśli nie umiecie nawet wymówić najpiękniejszego z niemieckich słów?” „Verrücktes Blut” zawiera ważne przesłanie, które jest drogowskazem do rozwiązania problemów zachodniej Europy: wszystko jedno, co przyszłość przyniesie, czas braku zainteresowania musi się już wreszcze skończyć.

Sztuka „Verrücktes Blut” bazuje na francuskim filmie „La journée de la jupe”, który w 2009 przeszedł bez echa, mimo że główną rolę grała w nim Isabelle Adjani. Niemiecki dramaturg i autor Jens Hillje oraz jego turecki kolega, reżyser Nurkan Erpulat, zrobili z jego elementów teatralną komedię pełną zaskakujących zwrotów i mocnych żartów. Nie tylko Zachód, ale nawet prorok Mohamed i jego życie seksualne nie zostają oszczędzone. Pointa sztuki i  kolejny zaskakujący zwrot, pokazują, że pod koniec nauczycielka znajduje upodobanie w przemocy i porzuca swoje ideały oświecenia. Pani Kelich żąda odwetu: surowej kary dla najbrutalniejszego z uczniów za popełnione przez niego wcześniej czyny. Świeżo oświeceni przez nią uczniowie są jednak przeciwni. Przekonani do nowych wartości, chcą koniecznie dać koledze szansę poprawy.

Od czasu kiedy Teatr Ballhaus jest prowadzony przez Shermin Langhoff, bardzo dużo się o nim słyszy. Turczynka Langhoff określa swoją placówkę „teatrem postmigracyjnym”, co oznacza dla niej po prostu, że pochodzenie pracujących tu artystów – wśród nich wielu z rodzin cudzoziemców – odzwierciedla dzisiejszą strukturę społeczną kraju i że nie odgrywa roli, kto skąd pochodzi, ale jak aktualne i atrakcyjne są jego pomysły artystyczne. Langhoff jest zdania, że obywatele niemieccy mający obcych przodków są od dawna stałą częścią społeczeństwa i że kraj dużo na tym skorzystał i nadal korzysta – nawet jeśli jeszcze wielu „biologicznych” Nemców próbuje temu  przeczyć. Przedstawienie „Verrücktes Blut” zostało zrealizowane w kooperacji z Ruhrtriennale i było najpierw grane w Duisburgu. Od września 2010 wystawiane jest w Ballhaus Naunynstrasse w Berlinie. W międzyczasie wiadomo też, że zostało zaproszone na tegoroczne Berliner Theatertreffen (Berlińskie Spotkania Teatralne), na których prezentowane są najlepsze przedstawienia Niemiec danego roku i że zostało wybrane do udziału w Mülheimer Theatertage (Mulheimskie Dni Teatru). Podczas tej imprezy, w czerwcu, jury rozstrzygnie, który z siedmiu stojących w konkursie dramatów zostanie uznany za najlepszy tekst roku.

Pewne jest jedno, ten wieczór teatralny, w którym bardzo duży udział mają „niemieccy cudzoziemcy” jest pod wieloma względami jednym z najciekawszych wydarzeń roku i dostarcza impulsy wychodzące poza świat sztuki, między innymi do programów szkolnych (berlińskie szkoły „walą drzwiami i oknami” na dodatkowe przedstawienia). „Verrücktes Blut” łączy w szpagacie, elementy klasyki z subkulturą społecznego (pół)świadka tworząc tak nowy teatralny styl. Jak kiedyś jazz czy rap albo grafitti, Ballhaus zdaje się być na drodze ukreowania w teatrze tego, co Fatih Akin w filmie lub Feridun Zaimoglu w literaturze wnieśli do niemieckiej sztuki. Trzeba przyznać, że Naunynstrasse wnosi też wiele zamieszania do głów konserwatystów i pewnie niejeden widz Ballhausu zawaha się, czy nie powinien poddać w wątpliwość swoje poglądy i po tym tak udanym i dostarczyjącym rozrywki wieczorze teatralnym przynajmniej po cichu zada sobie pytanie, czy jednak cudzoziemcy mogliby się czasem do czegoś przydać.

Publikacja: "Teatr" Nr. 9/ 2011