Nie wywołuj wilka z lasu
sztuka Sibylle Berg „Nur Nachts“ („Tylko w nocy“) w Deutsches Theater w Berlinie
Rozległość obszaru Niemiec przynosi czasem ich teatrowi szczęście. Zdarza się, że sława znanego od kilku lat w południowych częściach kraju dramatopisarza nie dociera do innych landów. W ten sposób możliwe jest odkrycie nieznanego autora, który jest nagle nowy, ale sprawdzony i o którego sukces można być raczej spokojnym, gdyż jest on już uznany przez krytykę. Do odkryć dokonanych dzięki istnieniu tego fenomenu należy w roku 2010 Sibylle Berg. Berg jest niemiecką autorką, mieszka od wielu lat w Szwajcarii i obok kilku powieści może się poszczycić dorobkiem teatralnym złożonym z dziesięciu sztuk i dwóch tekstów musicali. Po premierach na scenach południowo zachodnich Niemiec, sztuki jej grane były na ważnych scenach szwajcarskich i austriackich (Schauspielhaus w Zurychu i Burgtheater w Wiedniu), aby wreszcie trafić do pozostałych regionów Niemiec. W tym ostatnim pomogło w roku 2010 także jedno z najważniejszych czasopism teatralnych „Theater Heute” publikując najnowszy dramat Berg „Hauptsache Arbeit” (Grunt to praca) na swoich łamach. Berliński teatr Deutsches Theater wystawił na jesieni sztukę „Nur Nachts” (Tylko w nocy) dając możliwość szerszym kręgom berlińskiej publiczności zapoznania się z twórczością autorki. Nad przekładem na polski pracuje właśnie zasłużona w dziedzinie tłumaczeń niemieckich dramatów Karolina Bikont, można więc przypuszczać, że niedługo dramat będzie znany także w Polsce.
Jednakże S.Berg z pewnością inaczej wyobrażała sobie premierę swojej sztuki w Berlinie niż stało się to w reżyserii Rafaela Sancheza. Można przypuszczać, że patrząc odwrotnie, także reżyser Sanchez inaczej wyobrażał sobie efekty swoich pomysłów na scenie, różniące się zapewne od obrazów w jego wyobraźni. Pewne jest jednak, że reżyser nie poddał się i walczył do końca z powierzonym mu zadaniem. Ten włożony w pracę wysiłek – uwieńczony nawet momentami sukcesu – jest widoczny w całym przedstawieniu. Niestety, między udanymi chwilami ciekawego teatru widz przeżywa długie okresy nudy i zmęczenia. Kto wytrzyma i ma jeszcze ochotę zastanowić się, dlaczego ten wieczór teatralny tak wspaniale się nie udał, będzie być może mieć korzyść ze spędzonego w sali Kammerspiele DT wieczoru i rozwiązanie zagadki sprawi mu satysfakcję. Nie jest jednak wykluczone, że będzie to zwycięstwo na koszt autorki. Ale zacznijmy od początku. Dlaczego prawie nic się w tym spektaklu nie udało?
Reżyser Sanchez odczytał sztukę Berg w niewłaściwy sposób. „Nur Nachts” rozpoczyna się od spotkania dwojga ludzi po czterdziestce, kobiety i mężczyzny, którzy uważają swoje dotychczasowe życie za nieudane. Pod koniec spędzonego wspólnie przy barze wieczoru decydują się oni, mimo że się jeszcze mało znają, na rozpoczęcie na nowo, we dwoje. W ostatniej chwili przed wcieleniem w życie podjętej decyzji przyznają się jednak sobie, że do tej pory nie należeli do urodzonych w czepku i że właściwie nic im się jeszcze nigdy nie udało. Tyle wzajemnej szczerości wymaga ich zdaniem uczciwość. Czy wiedząc o nieudanej przeszłości drugiej osoby, przyszły partner zdecyduje się na wcielenie w życie ustalonego wcześniej planu? Czy Peter naprawdę przyjedzie z ekspedycją przewozową do Petry i przeprowadzka do nowego wspólnego mieszkania w ogóle się odbędzie? Czy Petra będzie czekała? To, co rozgrywa się przez następne dwie godziny na scenie jest przysłowiowym wilkiem z lasu, czyli zbiorem złych przeczuć, zmaterializowanych lęków, wizji mogących się przydarzyć katastrof oraz prawd życiowych, przeżyć i doświadczeń o mniej lub bardziej ogólnym charakterze, które należy też mniej lub bardziej poważnie traktować. Berg przedstawia pesymistyczną wizję ludzkiego życia, krótko ujętą w słowach: „wszystko zawsze kończy się przegraną”.
Jeśli by spróbować streścić sztukę, można uczynić to przy pomocy następujących haseł: „starość jest okropna”, „każdy człowiek jest samotny”, „nie ma miłości na tym świecie”, „prawie wszyscy jesteśmy przeciętni”. Oczywiście nie są to jeszcze wszystkie mądrości wieczoru.
Następujące po sobie sceny mają charakter mary sennej. Są przedstawiane w chaotycznej kolejności, bez logicznego związku i sprawiają wrażenie strumienia świadomości, czasami płytkiego, czasami pełnego głębszych treści. Wszystko, co się dzieje, wydaje się rozgrywać gdzieś w metafizycznej przestrzeni, w myślach lub podświadomości. Błąd reżysera polega na próbie realistycznego przedstawiania tych często irracjonalnych treści. Sanchez nie rozróżnia między sferą sennych marzeń i „realnych” wydarzeń dramatu. Stara się sprowadzić je na tą samą płaszczyznę i inscenizuje tak „Nur Nachts” jako banalną i płytką historyjkę wspólnego życia Petera i Petry. To oczywiście nie może się udać.
Niestety, nie jest to jedyne nieporozumienie między autorką i jej reżyserem. Być może powodem są ich różne doświadczenia życiowe albo gdzie indziej skierowane zainteresowania. Świat S. Berg wydaje się być dla R. Sancheza tak odległy i skomplikowany, że samo zrozumienie znaczenia niektórych scen zdaje się być dla reżysera wystarczającym osiągnięciem. Dlatego poprzestaje on na tej fazie. Jeśli więc Sanchez odkrywa, że w danej scenie chodzi o znudzenie się sobą dwojga ludzi, pokazuje on długo i dokładnie nudę na scenie. Jeśli w innym miejscu ktoś deklamuje własny, bardzo zły wiersz, tekst jest recytowany nie tylko głośno i powoli, ale do tego także dwukrotnie. Jeśli bohater sztuki mówi coś śmiesznego, jest to tak wyraźnie eksponowane, że wszelki humor znika. Przy pomocy tej metody tekst jest ośmieszony i zbanalizowany. Na dodatek swoje własne, dobre inscenizatorskie pomysły Sanchez rozciąga tak długo w czasie, aż doprowadzają do nudy i zmęczenia.
W imię sprawiedliwości nie należy jednak zrzucać całej winy za nieudane przedstawienie na reżysera. Także sztuka S.Berg nie jest wolna od słabości. Autorce należy się wprawdzie pochwała za odwagę podjęcia próby poszukiwania nowej formy dla współczesnego dramatu, ale w danym wypadku eksperymentu nie można uważać za zakończony i chyba lepiej by się stało, gdyby ów dowód poszukiwań pozostał tym razem w szufladzie. Widać, że S. Berg nie chciała napisać sztuki o tradycyjnej formie i typowym przebiegu akcji. Wydaje się także bardzo prawdopodobne, że celem autorki również nie było napisanie dramatu na temat ludzkiej egzystencji w formie poetyckich monologów, a więc używając struktury, nad którą współczesny teatr niemiecki po pierwszych mało udanych eksperymentach na początku lat 90-tych obecnie dobrze panuje. Można tu wymienić bardzo udane inscenizacje sztuk teatralnych Heinera Müllera, Elfriedy Jelinek, Reinalda Goetza i innych autorów piszących dla teatru, których teksty jeszcze przed dwudziestu laty uważane były za niemożliwe do wystawienia. Za podjęcie nowych poszukiwań, aby zrobić kolejny krok na drodze rozwoju teatralnego tekstu, trzeba S. Berg podziękować. Ale w wypadku „Nur Nachts” należy także postawić pytanie, czy nie lepiej by się stało, gdyby autorka przyjrzała się najpierw krytycznym okiem zebranemu materiałowi i zdecydowała podjąć dalszą pracę jedynie z tymi refleksjami i mądrościami życiowymi, które nie są pustymi frazami? Wiele zdań, głównie tych wypowiadanych abstrakcyjnie a nie jako przekonanie konkretnej figury, jest po prostu głupimi, płytkimi i niepotrzebnymi mydlanymi bańkami słownymi. Nie są one na tyle zabawne, żeby wybrany przez autorkę gatunek „tragikomedii” mógł je usprawiedliwić.
Przykro jest to powiedzieć, ale – nawet jeśli ucieszy ona badaczy współczesnego teatru - chyba lepiej by się stało, gdyby sztuka pozostała tam, gdzie się głównie rozgrywa, w głowie, jako mara, wpół na jawie i wpół we śnie albo jako koszmar senny. Większości widzów można życzyć, żeby zamiast wizyty w Deutsches Theater zdecydowali się zostać w domu, położyć się do łóżka i zapaść w długi sen. Być może przydarzy im się w nocy to, co przeżyliby w teatrze i przyśnią im się sny będące ich własną marą. W ten sposób przeżyją to, co przegapili w teatrze. A jeśli się tak nie stanie, to jeszcze lepiej, bo wstaną wypoczęci. Być może także pełni energii, aby zgłębić zagadkę naszej ludzkiej egzystencji. I może znajdą tak siłę, aby w prawdziwym życiu nie dać się pokonać zwątpieniu, lękom czy innym bergowskim „duchom”. Siłę, by zapanować nad własnym życiem i nie rezygnować z odważnych decyzji wprowadzenia zmian, jeśli nie jest się zadowolonym, bo na to nigdy nie jest za późno. Ta rada pochodzi także od S. Berg. Dowodzi to, że autorka wie, gdzie leży nerw neoliberalnego kapitalizmu i odsłania nie tylko jego ciemne strony ale także i jego szanse.
Publikacja Teatr dla Was 2010