Integracja? Po co?
Wspaniały występ młodych amatorów w berlińskim Deutsches Theater
Kłótnie zdarzają się w szkole nierzadko. Nic więc dziwnego, że tak zaczyna się przedstawienie o życiu młodzieży w berlińskiej szkole. I jak zwykle, podczas kłótni tworzą się dwa obozy: „my” i „oni”. „My” to w tym wypadku „prawdziwi” Niemcy, „oni” to tak zwani obcy, mimo że i ci obcy urodzili się w Niemczech, mówią po niemiecku i mają niemieckie paszporty. Oczywiście można też popatrzeć odwrotnie: „my” to ci, którzy należą do wielokuturowej grupy, a „oni” to jednokulturowi Niemcy. Ale skąd bierze się w ogóle taki podział? Trzeba przyznać, że uczniowie naprawdę starają się znaleźć odpowiedź na to pytanie, najpierw przy pomocy wiedzy zdobytej w czasie lekcji historii. Niestety, ich wysiłki nie prowadzą do celu. W tym, co „my” i „oni” mówią, jest trochę prawdy, trochę bzdur i wiele niejasności. Jak w normalnym życiu. Młodzi ludzie nie są zadowoleni. Postanawiają więc udać się na poszukiwanie prawdziwej odpowiedzi.
W dalszej części przedstawienia reżyser Nurkan Erpulat i jego Co-autorin Doris Trachternach, wykorzystują wątek historii znanego filmu science-fiktion „Planeta małp”. Grupa młodych wyrusza w podróż kosmiczną, ich statek rozbija się i członkowie załogi lądują nagle na obcej planecie, która dopiero potem okazuje się być planetą Ziemia w roku 2111. Panują tu teraz małpy, ich ideologią jest „księga”. Przedstawiciele dawnej wysoko rozwiniętej cywilizacji, ludzie, są traktowani jako intruzi i mimo ich usilnych starań, nie są dopuszczani do życia w kręgu normalnych mieszkańców. Tak szybko wszystko może ulec zmianie. Młodzi „aktorzy” (w projekcie DT bierze udział 17 ochotników z kilku berlińskich szkół) mogą przeżyć na własnej skórze, co oznacza, być innym, obcym, wykluczonym z grupy, wyśmiewanym, prześladowanym oraz jak czuje się ktoś, kto ze wszystkich sił próbuje zdobyć zaakceptację innych i komu się to, nie z jego winy, nie udaje. Jeśli grupa cię nie chce, nie masz szans. To tylko niektóre aspekty integracji, otwierające młodym oczy na doświadczenia, które przeżyte na scenie, zostawiają zupełnie inne ślady niż wiedza ze szkolnych książek.
Warto nadmienić, że publiczność DT składa się przede wszystkim z „normalnych”, nierzadko niemłodych widzów, którzy często przeżyli w swoim życiu więcej niż stojąca na scenie młodzież. Czy i oni mogą zdobyć dzięki „Clash”-owi nową wiedzę? Bez wątpienia. Mogą najpierw nauczyć się trochę arabskiego (jeden z uczniów cierpliwie i bardzo wyraźnie recytuje arabskie zdania, zachęcając do ich powtarzania), mogą dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy na temat istnienia zakłamanej ksenofilii (niestety także ona jest jedynie odmienną formą ksenofobii) oraz sprawdzić własne struktury myślowe. Kto ma odwagę, być szczerym wobec siebie, odkryje, że nie tylko świat, w którym żyjemy, ale także i on sam jest czasem zakłamany. Będzie musiał też przyznać, że chwile dobrej woli po obu stronach nie wystarczą, aby osiągnąć cel i że po takich momentach nic nie układa się już zawsze samo z siebie tylko dobrze, ale wymaga stale dalszego wkładu pracy. Gotowe i pewne rozwiązania nie leżą na ulicy i problemy niestety nie znikają same. Często jednak z lenistwa lub tchórzostwa chętnie udajemy, że właśnie tak się dzieje. Albo pozwalamy innym, żeby decydowali i działali za nas, nawet jeśli nie uważamy ich rozwiązań za właściwe. Ale przecież lepiej jest szybko się zgodzić na głupie odpowiedzi, na drastyczne i niesprawiedliwe dla innych rozwiązania, aby wreszcie mieć upragniony święty spokój. Po co zadawać sobie trud, szukać nowego, lepszego wyjścia z sytuacji i mozolnie poświęcać na to czas? Czy będzie się z tego coś miało?
Dla polskiego czytelnika nie jest może od razu zrozumiałe, dlaczego właśnie ten temat i związane z nim refleksje są źródłem zainteresowania uczniów-aktorów, którzy mają swój udział w kształtowaniu treści granego przez nich przedstawienia. Od letnich miesięcy roku 2010, od chwili ukazania się książki niemieckiego polityka Thilo Sarrazina „Deutschland schafft sich ab” („Niemcy demontują się”) w Niemczech ma miejsce bardzo emocjonalna debata na temat cudzoziemców. Wiele osób przyznaje Sarrazinowi rację, mimo że jego tezy o zalewie Niemiec przez przybyszów obcych niemieckiej kulturze, nieinteligentnych, chciwych, przeciwnych integracji i niezdolnych do przystosowania się do życia na Zachodzie, do tego głównie wyznawców islamu, w wielu kręgach społeczeństwa zostały uznane nie tylko za ksenofobię ale nawet za współczesny wariant faszyzmu. Sarrazin musiał zrezygnować z członkostwa w Zarządzie Niemieckiego Banku Narodowego, aby nie szkodzić niemieckiemu prestiżowi na świecie. Rezygnacja ta była nie tylko konieczna z powodu protestu bankowców i liberalnej części społeczeństwa, ale także sama kanclerz Angela Merkel znalazła ostre słowa potępiające sarrazinowską wizję. Uczniowie berlińskich szkół i reżyser „Clash”-u patrzą na Niemcy inaczej niż Sarrazin, z którym chętnie podejmują dyskusję. Przedstawiony na scenie świat na Ziemi w roku 2111, jest zaczerpnięty z wizji Sarrazina, a panująca w tym świecie „księga” to nie pismo koranu, biblii czy tory, tylko książka Sarrazina, który zresztą także występuje w przedstawieniu, jako kukła „deus ex machina”, mająca zawsze gotowe odpowiedzi i rady, jak postępować z ludzkimi intruzami, także tymi, którzy chcą się integrować. „Clash” pokazuje nie tylko, dokąd prowadzi zrealizowanie sarrazinowskich tez, ale także próbuje przekonać, że wybierając inne rozwiązania, możliwe jest nie tylko zintegrowanie obcych, ale nawet takich radykałów jak Sarrazin, którego naprawdę niełatwo jest polubić i z którym prawdopodobnie trudniej jest utrzymywać dobre sąsiedzkie stosunki niż z niejedną turecką czy arabską rodziną.
Teatrowi Deutsches Theater należą się gratulacje z powodu wspaniałego pomysłu Junges DT (Młody DT) – „Clash” należy do serii przedstawień realizowanych wspólnie z młodzieżą szkolną - i życzyć, aby dalsze planowane w ramach tego projektu inscenizacje były podobnie udane. Ich realizacja jest nie tylko wyrazem społecznego zaangażowania DT w ważne i trudne sprawy obecnych Niemiec, ale także dobrym przykładem dla akademickiej publiczności, mówiącym, że teatr może inspirować wszystkie grupy społeczne i wiekowe oraz że jest on dzisiaj naprawdę potrzebny także do innych celów niż rozrywka lub czysta sztuka. DT wiele ryzykuje, oddając młodym amatorom deski sceniczne, przeznaczone dotychczas jedynie na występy najlepszych aktorów niemieckiego teatru i dodatkowo godząc się na to, aby młodzi zaprezentowali wymyśloną przez nich samych sztukę. Oczywiście jedną z najważniejszych przyczyn sukcesu jest fakt, że uczniowie nie zostali pozostawieni samym sobie. Doskonała profesjonalna opieka, pomoc i udostępnienie wszelkich możliwych środków technicznych profesjonalnego teatru doprowadziły do wysokiego poziomu występu, którego organizatorzy nie muszą się wstydzić.
Zdumiewające jest także, że główny kierownik tego projektu, reżyser Nurkan Erpulan, znalazł czas na tę pracę. Erpulan jest nową gwiazdą wśród reżyserów niemieckiego teatru, jedno z jego ostatnich przedstawień, „Verrücktes Blut”, zostało właśnie zaproszone na majowe Berlińskie Spotkania Teatralne (Berliner Theatertreffen 2011). Prawie więc trudno w to uwierzyć, że Erpulan, zamiast koncentrować się na swojej własnej karierze, ma czas na pracę z amatorami i młodzieżą i chętnie poświęca swój talent reżyserski na projekty, które wprawdzie liczą się społecznie, ale nie są niestety pomocne w umacnianiu kariery w wielkim świecie teatralnym. Może powodem tego zaangażowania jest własna „cudzoziemska” przeszłość tego pochodzącego z Turcji reżysera? I może doświadczenia własnego życia nauczyły go, że warto jest dzielić się swoją wiedzą i umiejętnościami z innymi, ze słabszymi, młodszymi, mniej doświadczonymi lub pozbawionymi przywilejów? Podawanie im ręki, udzielanie pomocy, zamiast koncentrowania się w pierwszej linii na własnym sukcesie nie jest radą stojącą w „księdze” Sarrazina i patrząc z punktu widzenia jednostki, jest w obecnych czasach często uważane za nie opłacającą się głupotę. Zupełnie inaczej wygląda takie zaangażowanie, jeśli spojrzeć na nie z perspektywy społecznej. Ciekawe jest, że nierzadko to właśnie imigranci, jak Erpulat, wcielają w życie idee solidarności w dzisiejszych Niemczech. Może więc jednak warto stawiać na cudzoziemców? I może nie tylko w Niemczech warto pamiętać, że obcy w społeczeństwie się przydają?
Publikacja Teatr dla Was 2010