Ulrike Syha „Dryf” („Drift”)

Prowincja pojawia się rzadko w tekstach współczesnych dramatopisarzy niemieckich. Także sztuki Ulrike Syhy rozgrywały się zwykle w wielkim mieście. Tym razem jednak autorka poświęca swoją uwagę w „Drift” („Dryf”) miejscowości usytuowanej nad Morzem Północnym czyli leżącej w zamożniejszej części kraju. To świat, na który spogląda się jeszcze rzadziej niż na wschodnie tereny kraju, gdzie problemy się piętrzą, co sprawia, że trafiają one czasami do dzienników telewizyjnych czy gazet. Ale i w nadmorskim świecie Szlezwiku-Holsztynu nie brak codziennych zmartwień: morze podmywa grunt, kasy gminy są ciągle puste i nie każdy ma tu łatwe życie pod okiem wścibskich sąsiadów. Inaczej niż w anonimowym mieście, każdy zna tu każdego i chętnie rozmawia o sprawach drugich, najlepiej za ich plecami.

Syha nie ukazuje wiejskiej egzystencji jako udręki, a jej ludzkie charaktery – często dziwolągi – są prezentowane przyjaźnie i z humorem. Autorka wprowadza widza w krąg małej społeczności i pozwala mu przez krótki czas uczestniczyć w jej życiu, odkrywać życiorysy tubylców i sieć ich wzajemnych powiązań. Wykorzystując możliwości subtelnej komedii sztuka bawi, kiedy się zgłębia kto z kim jest spokrewniony, jest czy może był w przeszłości zamężny lub żonaty, jest z innym właśnie skłócony albo też jego sprzymierzeńcem. Struktury wiejskiego życia, jego rytuały i miejsca spotkań stają się wyraziste dopiero po pewnym czasie i ukazują we współczesnej formie znane, uniwersalne wzory, dające mieszkańcom poczucie bezpieczeństwa. Ale i oni wiedzą, że w świecie się wiele zmienia. Do okolicy przemiany jeszcze nie doszły, mimo to budzą już lęki i opory.

Do wiejskiej aglomeracji trafiamy w dzień pogrzebu, o którym dowiadujemy się z rozmów w knajpie i biurowym pokoiku burmistrza gminy. Nieboszczka, właścicielka starego hoteliku, jest ofiarą wypadku samochodowego. Był on dość niecodzienny, gdyż Krabbe wjechała w środku dnia na prawie pustej drodze w jedyne przydrożne drzewo. Policja bada dlatego czy może jednak winny jest w jakiś sposób polski kierowca z nadjeżdżającej z przeciwnej strony ciężarówki. Ale trzy przyjaciółki Agatha, Almuth i Claire przesiadujące całymi dniami w knajpie przy jednej filiżance kawy (koniecznie ze słodzikiem, nie z cukrem!), konstruują inną teorię: mordercą był na pewno Friedrich, chociaż rozwiódł się z Krabbe już przed laty. Bo dlaczego inaczej nie zjawiłby się na jej pogrzebie?

O Friedrichu będą rozmawiać i inni, tak, że wiemy o nim wiele, zanim on sam się pokaże. Friedrich pojawił się przed laty całkiem przypadkowo w wiosce. Friedrich jest architektem. Friedrich ma powodzenie u kobiet i był już tu na miejscu trzy razy żonaty. Friedrich pisuje wiersze i czyta je czasami Claire. Friedrich zbudował dawno temu na skarpie, wspólnie z drugą żoną architektką, nowoczesny kompleks mieszkalny, a teraz stara się nakłonić lokatorów, aby opuścili mieszkania – jego zdaniem grunt budynku stał się niepewny. Te „katastroficzne pogłoski” Friedricha irytują i niepokoją burmistrza. Bo co będzie, jeśli ludzie się wyprowadzą? – są oni jednym z ostatnich źródeł przychodów gminy. Aby polepszyć finanse burmistrz stara się wprawdzie handlować też działkami z widokiem na morze, ale nie jest to uczciwy interes, gdyż zataja przy tym stojącą w ich pobliżu śmierdzącą oczyszczalnię. O takich problemach rozmawia on otwarcie jedynie ze swoją siostrzenicą Kobietą, Która Nie Powinna Tutaj Być, przybyłą nagle w odwiedziny z miasta. Jest ona trzecią żoną Friedricha, tą, która go opuściła. Dlaczego zjawia się tu teraz po dwóch latach bez zapowiedzi?

Przyjazd Kobiety, Która Nie Powinna Tutaj Być umożliwia poruszanie się po miejscowości. Wraz z nią odwiedzamy jej matkę Ogrodniczkę z Hobby, jej siostrę Żonę Strażnika Plaży oraz Syna Hodowcy Królików, przyjaciela ze szkolnej ławy. Drugi wątek toczy się przez cały czas w knajpie, w której poza Kelnerem i trzema przyjaciółkami można doczekać się i Friedricha, i jego syna Fritza, trudnego nastolatka cytującego Foucaulta i mówiącego o sobie jedynie w trzeciej osobie.

Sztuka nie ma wartkiej akcji, jest raczej pejzażem życia na wybrzeżu. Syha maluje go bez pośpiechu, głównie słowem. Aby zrozumieć niektóre wypowiedzi, trzeba uzbroić się w cierpliwość. Słowa Kelnera z pierwszej sceny stają się dopiero jasne, kiedy pozna się zakończenie dramatu. Także konstrukcja wątku kryminalnego jest niecodzienna i wyrafinowana. Opowiadany jest on tylko w tle, mimochodem. W tej spokojnej wiosce miało bowiem miejsce morderstwo. Ale jego ofiarą wcale nie była Krabbe, a Friedrich nie ma z tym zabójstwem nic wspólnego. Jest jednak trup, jest morderca (dokładniej: morderczyni). Później znikają jeszcze dwie osoby, kiedy grunt się obsuwa i obawy Friedricha częściowo się tak spełniają. Ale dom mieszkalny na szczęście się nie wali, zaś Kobieta, Która Nie Powinna Tutaj Być zachowuje się zaskakująco, zapewne najbardziej dla siebie. W ten sposób zmiany, przed którymi panował lęk, nadchodzą. Różnią się one od tych, których mieszkańcy się obawiali, nie przychodzą z dalekiego świata. Czy nastąpią po nich jednak dalsze? I czy przebiegający przez całą sztukę w równych odstępach czasowych zapaleni joggingowcy – kiedy pojawiają się za oknem knajpy w środku cichną natychmiast rozmowy - podejmą znowu swój trening? Syha pozostawia wiele pytań otwartych.

Sztuka nie daje się zaszufladkować. Jest opowieścią o powrocie, o współczesnych stosunkach międzyludzkich, o lękach w spokojnym jak dotąd zakątku świata. Także o sprawach natury i cywilizacji. Jest subtelną historią kryminalną. I jest nie tylko utworem scenicznym, ale nadaje się też doskonale do czytania, gdyż niektóre żarty i pełne humoru komentarze kryją się w didaskaliach.

„Drift” zdobył główną nagrodę na tegorocznym konkursie Stückemarkt w Heidelbergu. Zdaniem jury autorce udało się dobrze „z fascynującą lekkością balansować nad przepaścią”. Ceniono sobie również ambitność tekstu, który „wymaga od odbiorców tego, czego postaci sceniczne nie potrafią: słuchania”. Warto poświęcić chwilę uwagi temu dramatowi i przyjrzeć się współczesnej prowincji, która i dla teatru wcale nie jest nieciekawa.

Publikacja: "Dialog" Nr 6/2018