Nie z tego świata
Pięćdziesiąta trzecia edycja festiwalu Theatertreffen w Berlinie była przeglądem stylów reżyserskich i współczesnych form teatralnych w całej ich rozpiętości od pozbawionego słowa teatru wizualnego (Ersan Mondtag), poprzez teatr dadaistyczny (Herbert Fritsch), dokumentalny (Hans-Werner Kroesinger), różne warianty muzyczne (Clemens Sienknecht i Barbara Bürk oraz Anna-Sophie Maler), rozszerzoną adaptację filmową (Karin Beier) i aranżację literatury (Daniela Löffner), po nowe opracowania utworów Henryka Ibsena (Stefan Pucher i Simon Stone) i własny tekst zespołowy (Yael Ronen). Zaprezentowane spektakle wyznaczały teraźniejsze krańce na mapie nowoczesnego teatru, przy czym w niektórych przypadkach odnosiło się wrażenie, że głębsze treści nie zawsze dotrzymują kroku formie i że efektowne prezentacje cechuje niekiedy powierzchowność.
Nietrudno jest więc wyróżnić wśród laureatów tego pokazu najlepszych przedstawienie „Mittelreich” w reżyserii Anny-Sophie Mahler, zrealizowane w monachijskim Münchner Kammerspiele. Nastrojowa adaptacja noszącej ten sam tytuł powieści (z roku 2011) Josefa Bierbichlera, znanego bawarskiego aktora, zachowywała nie tylko równowagę między formą i treścią, ale splatała je silnie ze sobą. „Mittelreich”, słowo nieistniejące w języku niemieckim, które można przełożyć jako „średniobogaty” lub także jako „kraj czasów pośrednich” czy też „międzyświaty”, to zabarwiona elementami autobiograficznymi opowieść rodzinna z (bawarskiej) prowincji, rozgrywająca się nad podgórskim jeziorem na przestrzeni dwudziestego wieku. Anna-Sophie Mahler zaczyna ją snuć od końca.
Sześcioro siedzących obok siebie, na krzesłach ustawionych w jednym rzędzie tuż przy rampie, aktorów wypróbowuje głosy solowe początku „Niemieckiego Requiem” Johannesa Brahmsa. „Błogosławieni, którzy znoszą cierpienie” to pierwsze słowa melodii podjętej po chwili przez chór rozstawiony w małych grupach na balkonie wśród widowni, co sprawia, że śpiew wypełnia z czasem cały teatr. Po tym koncercie jeden z aktorów kładzie się na scenicznych deskach, a pozostali ustawiają się nad nim niczym kondukt żałobny - przytoczony przy tym fragment powieści potwierdza, że oglądamy scenę pogrzebu. Pochówek gospodarza Pankraza to końcowa scena czterystostronnicowej książki.
Wiele elementów tej pierwszej sceny – z wyjątkiem potężnego chorału – kojarzy się z teatrem Christopha Marthalera. Anna-Sophie Mahler, w szerszych kręgach teatralnych odbiorców raczej nowe nazwisko, jest absolwentką reżyserii w Wyższej Szkole Muzycznej Hansa Eislera w Berlinie i ma na swoim koncie kilka znaczących inscenizacji operowych, między innymi „Tristana i Izoldy”, zrealizowanej 2013 dla festiwalu Zürcher Festspiele - przy czym kuriozum stanowiło wykorzystanie jako dekoracji odpadków scenografii przygotowanej przez Annę Viebrock dla Christopha Marthalera do jego inscenizacji tej samej opery w Bayreuth - oraz rzadko pojawiającej się w programach „Francesca da Rimini” przygotowanej 2015 dla monachijskiej Bayerische Staatsoper. Pracę w teatrze Mahler rozpoczęła jako asystentka Marthalera i także Christopha Schlingensiefa (2002-04). Z uwagi na dużą rolę muzyki w przedstawieniach jej teatr klasyfikowany jest często jako teatr muzyczny, ale bardziej precyzyjnym określeniem byłby tu teatr dramatyczny wzbogacony o liczne warstwy muzyki. Koncepcja teatru Mahler nie jest powieleniem a co najwyżej rozwinięciem i poszerzeniem teatru Marthalera.
Po krótkim, początkowym odwróceniu powieściowej chronologii Mahler wraca do linearności opowieści Bierbichlera, przy czym nie dąży ona do osiągnięcia skróconej wersji powieści. Jej adaptacja (dokonana przy współpracy Johanny Höhmann) nie jest, jak to się często dzieje, zbudowana wzdłuż akcji książki, jest fragmentaryczna a wybierane sceny przypominają raczej ułamki wspomnień odzwierciedlających rodzinną historię. Pankraz, muzykalny młodszy syn zamożnego chłopa pobiera lekcje śpiewu - majątek rodzinny ma przejść na starszego brata, młodszy ma prawo do wyboru przyszłości. Ale pierwsza wojna światowa niweczy plany, pierworodny wraca z frontu z przestrzeloną głową i Pankraz musi poprowadzić gospodarkę. Także i jego nie omija światowa wojna (druga), z której powróci z Rosji okrywając lata na froncie niepamięcią. Codzienne obowiązki i nowe życie rodzinne: opieka nad siostrami, zaślubiny Theres, narodziny syna Semiego, uprawa roli i utrzymanie gospody sprzyjają tłumieniu złych wspomnień.
Fragmenty scen powieściowych stanowią osnowę spektaklu, jego głównym szkieletem jest muzyka. Requiem Brahmsa odgrywa tu istotną rolę - chór pojawia się niekiedy na scenie - ale i inne kompozycje uzupełniają snującą się narrację. Postaci są jedynie zarysowane, ich charaktery domyślne, ale bez wyraźnych konturów, gra aktorska zredukowana. Nośnikiem opisu są dialogi, a dramatyczne wydarzenia pozostają celowo niedopowiadane. Historie bawarskiej prowincji niosą w sobie wiele mroku. Przemoc u schyłku wojny, gwałt dokonany na kobietach przez rosyjskich żołnierzy nie jest jedynym strasznym epizodem. Sprawujący nad wszystkim pieczę wszechobecny kościół i katolizcym mają także swoją ciemną stronę. Wysłany na nauki do klasztornego internatu syn Semi staje się ofiarą nadużyć seksualnych księży. Przemilczana przeszłość wojenna też pozostawia ślady.
W spektaklu Mahler wielkie tragedie są opowiadane nie słowem czy scenicznym obrazem, ale poprzez muzykę, przy czym nie jest ona tu jedynie podkładem ilustrującym dramatyczny nastrój. Tam, gdzie okropości przechodzą w uparte milczenie, przejmujące uczucia i myśli, zbyt raniące, aby je wypowiadać, są przekazywane dźwiękiem. Ale i to nie jest jedyną funkcją muzyki: potrafi ona także – odwrotnie – tuszować swoim dźwiękiem sprawy nieumiejętnie kryte i przez to czytelne, chociaż nieartykułowane.
Kontrastem do bogatej muzyki jest surowa i prosta scenografia. Pomieszczenie na pierwszym planie ma ściany wyłożone okleiną z brązowawej tandetnej imitacji drewna. Otwierający się po pewnym czasie w głębi sceny pokój chłopskiego domostwa czy wiejskiej gospody prowadzonej przez Pankraza, jest utrzymany w bladych, pastelowych kolorach, a niedbale nałożona na ściany farba zdaje się miejscami odpadać. Stół przy którym zasiadają członkowie rodziny lub pijący piwo chłopi jest jednym z niewielu pojawiających się mebli. Statyczna atmosfera na scenie (i równie statyczne, jakby nieobecne ruchy aktorów) mówią wiele o ciasnocie i odrętwieniu w zakątkach prowincji, nie tylko bawarskiej. To świat nieznoszący odmieńców i obcych, gdzie zabłąkana panna o ciele obojnaka wzbudza jedynie zgorszenie a liczni uchodźcy i wojenni przesiedleńcy są z jawną niechęcią tolerowani.
W przedstawieniu Mahler uchodźcy prawie nie pojawiają się na scenie (wyjątek stanowi Victor, którego Pankraz przyjmuje na pomocnika), ale są obecni w rozmowach i złych słowach o nich: „Ci uciekinierzy to po prostu całkiem inni ludzie niż my. I całkiem nie pasują do naszych okolic.” Także w tym przedstawieniu pojawia się w ten sposób na chwilę temat, który dzisiaj trudno ominąć – i który jest podejmowany w połowie spektakli zaprezentowanych na tegorocznym Theatertreffen. W „Mittelreich”, w jedynej scenie, w której obcy w oczach wieśniaków przybysze (nawiasem mówiąc również Niemcy -przesiedleńcy ze Wschodu) świętują karnawał według przywiezionych ze sobą zwyczajów, w szarej wsi robi się nagle kolorowo. Ale już organizowany latem piknik jest jedynie obmawiany pokątnie z drwiną jako „wydziwianie tych obcych”.
Klamrę spektaklu stanowi ponowne odejście Pankraza (Stefan Merki) - on sam a następnie towarzysze jego życia: żona (Annette Paulmann), Victor (Jochen Noch) schodzą ze sceny do fosy orkiestowej niczym do krypty grobowej. Narrację przejmuje od tej pory całkowicie syn Semi (Steven Scharf). Nie wiadomo, czy jego ostatnie opowiadnia są prawdziwe, czy też wymyśloną wersją historii rodzinnej – taką, jaką chciałby posiadać.
„Mittelreich” jest wspaniałym poetyckim teatrem, w swoich najlepszych scenach rzeczywiście jakby „nie z tego świata”. Roztacza czar, jeśli jest się gotowym przyjąć jego powolny rytm, niedopowiedzenia i język muzyki. To spektakl bez modnych silnych efektów, mimo to - a może dlatego – głęboko poruszający. Uniwersalny w swojej wymowie, nie tylko z bawarskiej prowincji. Jego zaproszenie na Theatertreffen jest nie tylko sukcesem dla reżyserki, ale i pierwszym sukcesem nowego dyrektora Münchner Kammerspiele Matthiasa Lilienthala, chociaż pewnie ironią losu nie jest to spektakl w stylu jaki Lilienthal rozwijał i propagował przez 10 lat w Berlinie kierując HAU, ale klasyczne, wspaniałe aktorsko widowisko, z którego monachijski teatr słynie od dawna.
Publikacja "Teatr" Nr 10/2016