Jak zwabić Tolka Banana
Festiwal teatru dla młodzieży "Halbstark" w Münster
Nawet jeśli nie zawsze naprawdę doceniany i nie traktowany jeszcze jak na to zasługuje, jako ważna dziedzina sztuki, teatr dziecięcy wywalczył sobie w ostatnich latach niewielkie ale stałe miejsce w programach teatralnych. I chociaż może nie aż tak różnorodny jak ten dla dorosłych, stanowi on bogatą dziedzinę sztuki scenicznej. W Polsce ma długą tradycję. Inaczej ma się sprawa z teatrem młodzieżowym. Jak słusznie zauważył w październikowym numerze „Teatru” Zbigniew Rudziński, ten rodzaj teatru ciągle jeszcze właściwie nie istnieje. Z. Rudziński jest zdania, że teatr dla nastolatków „uwzględniający trudności młodych ludzi w okresie dojrzewania” mógłby stanowić doskonałą pomoc „w zrozumieniu świata zewnętrznego i samego siebie”. Przyczyn braku tego typu teatru autor artykułu dopatruje się - zapewne słusznie - w fakcie, że „twórcy często odrzucają [go] jako nie swoje i trudne terytorium”.
Nic dziwnego, trudności komunikacyjne, niemożność znalezienia wspólnego języka i, co może jeszcze ważniejsze, częsty brak kompatybilności perspektyw świata dorosłych i dorastającej młodzieży, stanowiły i stanowią nadal szczególne wyzwanie dla obu stron. Problem, którego dotykamy, nie jest jedynie sprawą „starą jak świat”. Jest też problemem, z którym zmagamy się nie tylko w Polsce. Podobnie dzieje się w krajach naszych sąsiadów. W Niemczech w ostatnich latach podejmowane są próby zgłębienia potencjału, który ma do zaoferowania w tej dziedzinie teatr. Gdzie leżą konkretne możliwości, jak z nich korzystać i do czego mogą się one naprawdę przydać?
Ciekawą próbę odpowiedzi na to pytanie przyniósł Międzynarodowy Festiwal „Halbstark” („Mocni w połowie”), który odbył się po raz drugi w niemieckim Münsterze w dniach od 6 do 11 listopada 2012. Jego uczestnikami były grupy i zespoły teatralne z Niemiec, Holandii, Francji, Belgii i Włoch. W jednym z zaprezentowanych projektów kooperacyjnych, „Krabat”, wzięła udział także białostocka Grupa Coincidentia. Dzięki europejskiemu wymiarowi „Halbstark” oraz dzięki temu, że kierownictwo festiwalu Niemcy złożyli w ręce Holenderki Silvii Andringi, publiczność miała okazję zetknąć się przy trzynastu przedstawieniach, pokazanych na scenach miejskiego Theater Münster, centrum kultury Theater in der Meerwiese i w wielu pomieszczeniach szkolnych nie tylko z niemieckimi propozycjami. Do rodzimych ciekawych i nowatorskich utworów teatru dla młodzieży w wieku 9-13 lat doszły także impulsy zagraniczne. Przy wyborze organizatorów festiwalu znaczenie odegrał fakt, że holenderska tradycja teatralna postrzegana jest przez Niemców z Nadrenii jako bardziej „luzacka”, nie omijająca ostrych tematów i nie zawsze poprawna politycznie w sposobie prezentacji. Prowokacja i wprowadzanie ożywienia to z pewnością sprawy, dla których łatwo jest pozyskać nastolatków.
Świadomy swojej pionierskiej roli festiwal adresowany był nie tylko do młodzieżowych odbiorców, ale także i do artystów: ludzi pióra i teatru oraz do pedagogów. Dwa główne pytania, stanowiące nić przewodnią imprezy, krążyły przede wszystkim wokół spraw: jak trafić do 9-13-latków, czyli jakie tematy interesują ich lub jakimi tematami można ich zainteresować oraz jaka forma artystyczna najlepiej do nich przemawia.
Przejdźmy teraz do konkretnych spektakli festiwalowych. Koncentrując się przede wszystkim na sprawach perspektyw rozwoju współczesnego teatru młodzieżowego warto jest poświęcić szczególną uwagę czterem z nich.
Sztuka angielskiego autora Charlesa Waya „Missing” nazywana także „Looking for Gretel”, zrealizowana przez Junges Theater Münster, zespół teatru dziecięcego w teatrze miejskim, to młodzieżowy kryminał o nagłym zniknięciu małej dziewczynki. Akcja rozgrywa się w Zagłębiu Ruhry, w rodzinie byłego górnika, którego żona zmarła na raka parę lat temu. Nową rodzinę stanowią teraz cztery osoby: bezrobotny ojciec, trzynastoletni syn – mały chuligan, młodsza od niego, trochę niedorozwinięta córeczka i ich nowa mama, młoda macocha. Wspólne życie czwórki nie jest proste. Prawdziwym szczęściem rodzeństwa jest jednak ich wzajemna sympatia i szczera chęć pomagania sobie w trudnych chwilach. Kiedy pewnego dnia dziewczynka nagle znika a jej bystry brat zaczyna podejrzewać, że wmieszani są w to rodzice, konieczne jest podjęcie działania. Chłopiec musi wykazać wiele odwagi, pomysłowości i nawet przebiegłości, żeby doprowadzić porwanie siostry do szczęśliwego końca.
„Missing” opowiada o problemach znanych niekiedy niestety już także nastolatkom. Należą do nich ciężka choroba i śmierć bliskiej osoby, utworzenie nowej rodziny przez osamotniałego partnera, bezrobocie rodziców, alkoholizm. Sztuka Waya próbuje odsłonić pozytywne strony smutnego położenia bohaterów i pokazać, że w wyjątkowo trudnych chwilach warto jest nie poddawać się. Walka o własne racje, odwaga i aktywność mogą przecież zakończyć się sukcesem. Ten innowatywny formalnie, bogaty w treści dramat, za który autor otrzymał w Niemczech nagrodę Kindertheaterpreis 2010, wyreżyserował bez uproszczeń czy wprowadzania wyjaśniających komentarzy, ufając w siłę tekstu Kristo Šagora. Powstał tak niezwykle ambitny artystycznie spektakl. Aktorzy grają w nim w prawie abstrakcyjnej przestrzeni o charakterze umownym, przejmują role dodatkowych postaci – nierzadko obu stron prowadzących dialog - i zamieniają się własnymi figurami, prezentując je sobie nawzajem. Wieczór nie jest łatwy w odbiorze, ale trzyma uwagę w nieustannym napięciu i reakcje na widowni nie dawały powodu do podejrzeń, że młodzież nie podąża za akcją.
Dalszym interesującym aspektem utworu Waya jest wielowarstwowość opowieści. „Missing” pozwala na rozpoznawanie w zupełnie nowej historii znanych już archetypów, gdyż wątek uwięzienia dziewczynki jest - w ciekawych wariantach - reminiscencją bajki o „Jasiu i Małgosi”. Ta odważna i szczera opowieść wprowadza nie tylko w świat jakże czasem trudnych dzisiejszych doświadczeń. Jest także udanym krokiem w stronę tajników dekonstrukcji – literackiej i scenicznej.
Innym przedstawieniem przykuwającym uwagę publiczności było „Anne und Zef” zaprezentowane przez De Toneelmakerij z Holandii. Ad de Bont, autor sztuki i jednocześnie reżyser spektaklu, połączył znaną nastolatkom z lektury szkolnej historię Anny Frank ze sprawą, o której nie słyszało do dzisiaj nawet wielu dorosłych: krwawą zemstą klanów, ciągle jeszcze praktykowaną na Półwyspie Bałkańskim. Mało kto wie, że w Albanii życie około dwunastu tysięcy nieletnich jest zagrożone wskutek porachunków między rodami i dlatego chłopcy trzymani są niekiedy latami w ukryciu. W sztuce de Bonta młody chłopak Zef nie wytrzymuje pewnego dnia uwięzienia i opuszcza bezpieczne miejsce. Wyjście na światło dzienne kończy się tragedią. Zef zostaje zabity a mordercą jest jego dawniejszy przyjaciel, należący do innego klanu i zmuszony przez rodzinę do ślepego posłuszeństwa wobec „obowiązku”. Nieobecni już w naszym świecie Anna Frank i Zef Bunga spotykają się i opowiadają wzajemnie swoje historie. Z czasem są także w sobie trochę zakochani.
W napisanym 2009 dramacie „Anne und Zef” de Bontowi udało się po raz kolejny udowodnić, że nie ma takiego poważnego tematu, o którym nie można by rozmawiać z młodzieżą. Przekonanie autora, że „nasze dzieci mają prawo do udziału w naszych problemach” nastolatki festiwalowe zdawały się podzielać. Sztuka holenderskiego dramatopisarza podejmuje szczególne problemy kultury europejskiej, dowodząc przy tym, że nawet tak powszechnie znaną na Zachodzie historię jak życie Anny Frank można ciągle jeszcze opowiedzieć w nowy i intrygujący sposób. Połączenie przeszłości z dniem dzisiejszym jest bardzo dobrym chwytem, który obok poszerzenia wiedzy odbiorcy o współczesnym świecie uczy także szukania historycznych powiązań. W sztuce cenne jest również podjęcie jeszcze innego pytania: co dzieje się z nami po śmierci?
Również praca reżyserska de Bonta inspiruje, pokazując jak przekształcić wieczór oparty w dużej mierze na mówionym słowie w poetycki, nastrojowy teatr wypełniony muzyką i śpiewem. Reżyser wzbogacił w nim całość projekcją wideo, użytą w sposób, który mógł przekonać do korzystania z tego środka w teatrze nawet zagorzałych przeciwników. Spektakl „Anne und Zef” był potwierdzeniem, że teatr to doskonałe miejsce dla trudnych tematów, jednocześnie rozwijające zmysł artystyczny młodych odbiorców.
Przedstawieniem wprowadzającym w obszary sztuki „dla dorosłych” była propozycja przywieziona przez trzyosobowy zespół La Compagnie Karyatides z Belgii. Jej intencją było zaznajomienie młodych widzów z operą. Artyści zdecydowali się na wybór jednego z najpopularniejszych utworów tego gatunku, „Carmen”. Łącząc teatrzyk lalkowy, elementy sztuki plastycznej – duże, niezwykle wymowne rekwizyty odzwierciedlające symbolikę operowego świata -, słuchowisko radiowe i warstwę muzyczną opery Bizeta – jej najpopularniejsze arie – ten kameralny spektakl opowiadał widzom nie tylko historię Carmen i Don Josego, ale równocześnie edukował psychologicznie, zgłębiając problemy silnych namiętności i związanych z nimi konfliktów oraz tragedii płynących z utraty kontroli nad własnymi uczuciami i zachowaniem. To pełne poezji i finezji, uchylające rąbek wielkiej tajemnicy miłości przedstawienie oswajało młodzież z jakże trudno dostępną czasem nawet i dla dorosłego widza formą sztuki, dostarczając równocześnie – jak świadczyły reakcje dorosłej części publiczności – także starszym wiekiem odbiorcom zaskakujące w swojej interpretacji momenty.
Spektaklem uznanym przez münsterańską publiczność za wielki sukces i szczególne wydarzenie już przed występem holenderskiej grupy ISH było „THIS is ISH – No boundaries in movement. Are you ready to design your own future?”. Poprzedzające je, płynące z niedalekiej Holandii wieści o licznych zagranicznych tournee, zaproszeniach na światowe festiwale i przyciąganiu tych nastolatków, którzy jeszcze nigdy dotąd nie przekroczyli progów teatru, sprawiły, że widownia dużej sali Theater Münster (955 biletów) była wypełniona prawie do ostatniego miejsca. Spektakl w reżyserii i choreografii Marco Gerrisa, w wykonaniu trzynastu tancerzy ISH to niejasna historia o następującym właśnie końcu świata. Luźna struktura wieczoru, przypominająca gry komputerowe i kojarząca się miejscami z filmem „Matrix”, tworzyła formę określaną nazwą cross-over-danceperformance, wykraczającą daleko poza ramy klasycznego teatru. Ten wielki show dostarczał przez 90 minut wielkiej rozrywki. Fascynujące sceny tańców break-dance, hiphop, modern dance, elementy house, free runing, parkour i akrobacje wśród fascynujących świetlnych orgii, projekcje wideo i „deejayingowa” muzyka łącząca funk, rock, electro-sound i fragmenty kompozycji klasycznej, wzbudziły zachwyt i podbiły serca widowni.
„THIS is ISH” byłoby rzeczywiście wspaniałą rozrywką i doskonałą propozycją na sobotni wieczór, gdyby nie sekwencje wideo, których wymowa miejscami powinna była wywołać u dorosłych odbiorców co najmniej zdziwienie i niepokój. Wplecione w obrazy zagłady świata niezrozumiale zmontowane w jeden ciąg wystąpienia Baraka Obamy, Geerta Wildersa, Angeli Merkel i Adolfa Hitlera były populistyczną mieszanką, kolportującą klisze i uprzedzenia, intelektualną papka, której przesłania mogły być interpretowane w najlepszym wypadku jako: „wszyscy politycy ględzą bez końca”. Przekazywane tak mimochodem, pomiędzy godnymi podziwu scenami tańca, treści, zestawione chaotycznie w całość, jaką można czasem uzyskać klikając na chybił trafił różne strony w internecie, były o tyle niepokojące, że podawane wraz z przyjemną rozrywką prowadziły do przyjęcia ich bez sprzeciwu. Wyłączenie krytycznego odbioru pod wpływem scenicznego uroku, zdawało się dotyczyć nie tylko młodzieży. Burza oklasków po zakończeniu przedstawienia i pełne zachwytu głosy krytyki teatralnej w porannej prasie nie wskazywały na to, że ważkość problemu została rozpoznana.
„THIS is ISH” był dobrym przykładem, aby zrozumieć, jak istotne jest uwrażliwienie dorosłych na niebezpieczeństwa mogące kryć się czasami w rzekomo niewinnej rozrywce. Występ Holendrów pokazał, że teatr jest znakomitą i aktualną formą, mogącą zachwycić młodych widzów. Stanowił on jednakże również ostrzeżenie wskazując, że przedstawienie teatralne nie zawsze jest pomocą i że nie można jedynie odstawiać nastolatków do bramy teatru i pozostawić ich samym sobie, aby się dobrze bawili. Nieodpowiedzialne, nieprzemyślane efekciarstwo lub źle sformułowane treści – w przypadku ISH bezpodstawne byłoby zarzucanie grupie chęci szerzenia prawicowych poglądów, był to raczej nieudany montaż wideo-klipu - może czasem wyrządzić szkody, które nawet dobrym pedagogom niełatwo będzie naprawić.
Warto przypomnieć, że w niektórych krajach zachodniej Europy ugrupowania prawicowe odkryły już możliwości jakie daje docieranie do młodzieży przez lubianą przez nią muzykę czy imprezy dyskotekowe. Tego ruchu nie powinno się więc lekceważyć. W Polsce nie mamy jeszcze podobnego problemu, ale uważne śledzenie, co jest proponowane młodzieży i poddawanie krytycznej ocenie wytworów jej kultury, w tym także przedstawień teatralnych, powinno stać się wszędzie ważną częścią pracy pedagogicznej i opieki rodzicielskiej. Odpowiedzialność spoczywa tu oczywiście nie tylko na samych wychowawcach, dotyczy ona wszystkich dorosłych. Dlatego warto jest ponownie podjąć temat dotyczący wprowadzonego w Danii systemu atestów ułatwiających orientację, które z przedstawień mogą ewentualnie budzić wątpliwości. „Teatr” informował o tym w artykułach „Jak to robią Duńczycy” w numerze 7/8 minionego roku. Stworzenie sposobu oceny, który zwraca uwagę na istnienie mankamentów wydaje się być dobrym rozwiązaniem, z pewnością lepszym niż wprowadzanie cenzury i zakazów. Poza tym spektakle typu „THIS is ISH”, jeśli poprzedzić je odpowiednim przygotowaniem, mogą stanowić wspaniały punkt wyjścia do budzenia świadomości politycznej oraz dawać szansę uaktywnienia młodzieży na polu sztuki. Badania wskazują, że dzięki takim występom nie tylko dziewczynki, ale i chłopcy zaczynają interesować się nowoczesnym tańcem. Pozyskanie ich dla kolejnej dziedziny obok muzyki - gra na instrumencie w założonym wspólnie z kolegami „band” to prawie jedyna popularna wśród chłopców forma – oraz stworzenie alternatywy do sportu jest sprawą wartą zachodu.
W przypadku zaprezentowanych w ramach „Halbstark” spektakli było by nie fair całkowicie pominąć milczeniem inne występy, gdyż wszystkie z obejrzanych przez autorkę tego artykułu zasługiwały na uwagę. Nadrabiając to i jednocześnie szkicując ich rozpiętość programową – oto krótko o dalszych z nich: „Carrousel des Moutons” belgijskiej D’Irque & Fien był interaktywnym teatrem, komunikacją bez słów, niezwykle pobudzającą wyobraźnię. „Storia di una Famiglia” włoskiej Compagnia Rodisio stanowiła teatr ruchu i dźwięków i opowiadała pełną ironii historię o wysiłkach zwykłej rodziny, aby stać się „najlepszą na świecie”. Niemiecko-holenderska kooperacja „Hotel_uropa”dotyczyła spraw przeszłości wojennej obu krajów i odsłaniała tajemnice rodzinne europejskich Żydów, poszukujących własnych korzeni. „Krabat”, otwierająca festiwal kooperacja niemiecko-polska, była historią o sile dobra i zwycięstwie miłości nad ciemnymi mocami. Na temat tego przedstawienia, wytyczającego dalsze możliwości rozwoju współczesnego teatru lalek, w którym uwagę przyciągały także obiekty sztuki plastycznej, słychać było niejednokrotnie podczas rozmów festiwalowych. Kontrastem do jego estetyki był przywieziony z Francji przez Compagnie Bakélite „Braquage” – pełen wspaniałych gagów występ instruujący jak obrabować bank. Majsterkowanie, praktyczne użycie wiedzy technicznej i informatyki, potrzebne w świecie gangsterów, zrobiły w mgnieniu oka z matematyki i fizyki ulubione przedmioty widzów, a napięcie towarzyszące planowanemu włamaniu udzieliło się podczas spektaklu także i żeńskiej części publiczności.
Tegoroczne wydanie festiwalu „Halbstark” było zarówno pod względem artystycznym jak i pedagogicznym ciekawym wydarzeniem. Może trudno w to uwierzyć, ale jego osiągnięcia wykraczały poza i tak już ambitnie postawione cele organizatorów. Należały do nich: pobudzenie samodzielności u młodzieży, kształtowanie jej osobowości i artystycznych upodobań, wskazywanie drogi korzystania z własnej fantazji czy odwagi, upustu energii. Przedstawienia były dobrą wskazówką, jak adekwatnie do wieku odbiorców przekazywać różnorodne treści, jak edukować wykorzystując teatr, poszerzając wiedzę o świecie i ucząc obcowania z zupełnie nowym, nieznanym. Szczególnie ciekawe były reakcje młodzieży na obce im języki a sposób, w jaki radziła sobie w tej niecodziennej sytuacji świadczył o tym, że posiada jeszcze zdolność szybkiego przystosowania się do nowej sytuacji i radzenia sobie w nieznanym świecie, które dorośli z czasem często tracą. Przedstawienia Włochów i Belgów korzystały w dużym stopniu z mówionego słowa i wprawdzie tłumaczenie tekstów widniało na stojącej z boku świetlnej tablicy, młodzi odbiorcy prawie ich nie czytali. Mimo to brak znajomości włoskiego nie zdawał się przeszkadzać w oglądaniu przedstawień. Podobnie dwujęzyczny niemiecko-holendreski spektakl „Hotel_uropa” pozwalał na uczestniczenie w akcji, mimo że dla osób władających tylko jednym z obu języków nie wszystko było zrozumiałe. Warto poważnie potraktować istniejący tu u młodzieży potencjał otwartości. Mobilizowanie i umiejętne rozwijanie go mogłoby stać się w przyszłości pomocne w przezwyciężaniu problemów rodzących się na podłożu ksenofobii.
Spoglądając z perspektywy przybyłych na festiwal reżyserów i aktorów, prezentowane spektakle były bogatym źródłem inspiracji do podejmowania dalszych eksperymentów formalnych oraz przemyślenia sposobów korzystania ze środków współczesnej techniki. Dostarczały także obserwacji do dalszej dyskusji nad sprawą zachowania równowagi między nowymi mediami i tradycyjnymi środkami wyrazu w teatrze. Dla dramatopisarzy cenna była możliwość poszerzenia wiedzy i wymiana doświadczeń z jednym z najbardziej liczących się w teatrze młodzieżowym w wielu krajach Europy autorem Adem de Bontem. Także liczne okazje do obserwacji i porównywania reakcji młodych widzów umożliwiały bezpośrednie sprawdzenie jakie tematy przykuwają ich uwagę, jak dalece interesują sprawy, które pozornie wydają się ważne dopiero dla dorosłych oraz ile „dziecięcych” elementów bawi jeszcze i zajmuje nastolatków.
W przypadku pedagogów festiwal był sprawdzianem, w jakim stopniu dzisiejszą młodzież można zafascynować teatrem, czy może on ułatwić nauczycielom rozbudzenie zainteresowania takimi przedmiotami szkolnymi jak tematy historyczne, utwory literackie, konflikty polityczne i inne problemy dzisiejszego świata. Okolicom Münster – dzięki ścisłej współpracy organizatorów festiwalu ze szkołami regionu – „Halbstark” przyniósł już teraz wymierne korzyści. Dla innych uczestników stanowił on drogę na przyszłość, receptę na brak naprawdę dobrych pomysłów i ciekawych realizacji. Trzeba też przyznać Niemcom, że nie tylko w stolicy mają odwagę oddawać kierownictwo festiwalowe i zarazem sprawę zmiany istniejącego stanu rzeczy w ręce cudzoziemców i że są gotowi sięgać po rady i inspiracje poza granice kraju, aby następnie konfrontować je z własnymi doświadczeniami i doskonalić swój dorobek. Nota bene w dziedzinie dramatu dla młodzieży także niemieccy autorzy mają już dzisiaj osiągnięcia, którymi mogą się poszczycić.
Na zakończenie dobrze jest zwrócić uwagę na pewnien istotny fakt. Organizatorom „Halbstark” udało się pozyskać liczący się w kulturalnym życiu miasta teatr miejski. Theater Münster brał aktywny udział w festiwalu i nie ograniczył się jedynie do udostępnienia swoich pomieszczeń, ale sam wzbogacił program przedstawieniem „Missing”. Najważniejsze jednak było jego silne poparcie w sprawach organizacyjnych. Dzięki niemu „Halbstark” szybciej zyskał silną pozycję i uznanie i zdobył nawet serca niektórych dorosłych. Pod koniec festiwalu stanowili oni dużą grupę publiczności, a ich przywitania w kuluarach teatru „Co ty tu robisz? Przecież to spektakl dla młodzieży?” zabarwione nutką ironii zdradzały dobry nastrój i przyjemność czerpaną z uczestnictwa.
Wystąpienie tego ostatniego fenomenu jest o tyle dobrą sprawą, bo to w końcu jednak rodzice decydują lub współdecydują w kształtowaniu wolnego czasu młodzieży. Jeśli więc oni połkną bakcyla, łatwiej będzie i Tolkom Bananom trafić do teatru. Także i tym w spódnicy.
Publikacja: Teatr dla Was 2013
Recenzja z Festiwalu "Halbstark" została opublikowana w: "Teatr" Nr 4/2013