Wiwisekcja autentyzmu

Kiedy przed dwoma laty dyrektor Deutsches Theater, Ulrich Khuon, zaprezentował pierwsze berlińskie „Autorentheatertage” („Dni Autorów Teatralnych”), festiwal przeniesiony tu z Hamburga, stołeczna krytyka spoglądała mało przychylnie na to przedsięwzięcie. Nowa impreza przyjęła się jednak bardzo dobrze i stanowi dowód, że współczesna dramaturgia niemiecka cieszy się dużym zainteresowaniem wśród rodzimej publiczności.

Berliński przegląd, na który w tym roku złożyło się dwadzieścia spektakli prezentowanych w ciągu dwunastu dni, daje dobre rozeznanie w niemieckojęzycznej dramaturgii. Trzeba też przyznać, że wpółczesne utwory niemieckich pisarzy prezentują niezwykle wysoki poziom, a różnorodność ich spojrzenia na życie współczesnego człowieka jest naprawdę imponująca. „Autorentheatertage” są dobrą okazją do poznania najnowszych utworów takich mistrzów jak Elfriede Jelinek czy Peter Handke i dramatów ich młodszych, cieszących się rozgłosem kolegów jak Falk Richter, Lukas Bärfuss, czy Roland Schimmelpfennig. Można tu zetknąć się z odkrytymi w ostatnich latach talentami: Oliverem Kluckiem, Dirkiem Laucke czy Philippem Löhle i obejrzeć w czasie „Lange Nacht der Autoren” („Długiej Nocy Autorów”), prezentacji zwycięzców festiwalowego konkursu, sztuki nowych autorek i autorów. W tym roku są nimi: Charlotte Roos, Sarah Tabea Paulus i Nina Büttner. Motto konkursu „Nie bądź sobą”, wzywające do przeciwstawienia się dyktatowi eksponowania własnego ja, prowadzącego zdaniem jurora Tobiego Müllera nie do autentyczności, ale do jej przeciwieństwa, jest nie tylko myślą przewodnią konkursu. Także i inne prezentowane spektakle poruszają ten temat.

Autentyczność egzystencji

Aby obejrzeć najnowszą sztukę Elfriedy Jelinek „FaustIn und out” („Faustyna i out”), trzeba zejść do podziemi teatru. W ciasnym, betonowym pomieszczeniu opowiadana jest tu przez trzy aktorki napisana przez Jelinek na „dwa niepojedyncze głosy Faustyny - żeńskiego odpowiednika Fausta - i Zjawy” historia młodej kobiety więzionej latami w piwnicy. Historia ta przypomina niedawno odkryte austriackie skandale: rodziny Josefa Fritzla oraz Nataszy Kampusch, dwa przypadki kryminalne o w miarę szczęśliwym zakończeniu. Pozostawiają one jednak niepokój, gdyż nie wiadomo, czy były jedyne, czy też istnieją może dalsze ofiary czekające na uwolnienie.

Zamknięta w pułapce piwnicy rodzinnego domu bohaterka Jelinek opowiada o swoim codziennym życiu. Gotowanie, sprzątanie, opieka nad spłodzonymi z ojcem dziećmi i oglądanie telewizji – oto jej egzystencja w niewoli, pełna aktów przemocy seksualnej i całkowitej zależności od mężczyzny ojca-męża-dręczyciela. Czy ten straszliwy koszmar można nadal określać mianem prawdziego życia? Słuchając monologu ofiary ma się wrażenie, że ukrywa się ona za swoimi słowami budując dystans wobec własnego istnienia. Wyobcowanie stanowi szansę przetrwania. Utwór Jelinek jest nie tylko studium konkretnego przypadku, ale również historią o Kobiecie.

Podczas gdy w piwnicy rozgrywa się współczesna tragedia, na dużej scenie teatru grany jest „Faust” Goethego. Wystawianie dramatu Jelinek może odbywać się jedynie równocześnie z pokazem „Fausta” – to warunek postawiony przez autorkę. Jelinek tworzy tak nowy typ dramatu, „dramat wtórny”, będący krytycznym komentarzem innego dzieła. W zuryskiej wersji - Schauspiehaus Zürich - w reżyserii Dušana Davida Pařizka utwór Goethego jest zredukowany do dwóch postaci: Fausta i Mefista. Grający ich aktorzy zamieniają się stale rolami, układają z cytatów tekstu nowe treści, burzą chronologię wydarzeń a niekiedy wygłaszają równocześnie ten sam monolog. Jest to niezwykła interpretacja „Fausta”, jej siła leży także w mistrzostwie obu aktorów (Edgara Selgego i Franka Seppelera). W połowie wieczoru oba wątki: kobiecy z piwnicy i męski ze sceny łączą się ze sobą – poprzez historię uwięzionej w lochach, uwiedzionej przez Fausta Małgorzaty – aby wspólnie doprowadzić wieczór do końca. Dwie perspektywy: sprawcy i ofiary, splatają się ze sobą. „Faust, części 1 i 2” Goethego i „FaustIn und uot” Jelinek stają się utworem o męskim intelekcie i dążeniu do celu i jednocześnie tragedią o męskiej przemocy. „Proszę odjąć teraz od całości mężczyznę” - ostatnie słowa tego wieczoru należą do Jelinek. Można je rozumieć jako pojednanie.

Autentyczność uczuć

Vera i Michael żyją w separacji. W sztuce Lukasa Bärfussa „Malaga” małżeństwo stoi na krótko przed rozwodem. Według ustaleń, opiekę nad dzieckiem w nadchodzący weekend powinien przejąć ojciec. Ale Michael musi wziąć udział w ważnym międzynarodowym kongresie, który może przesądzić o jego karierze zawodowej. Vera zaplanowała wolny czas na wyjazd z nowym partnerem do Malagi. Niestety, niania siedmioletniej dziewczynki jest  nagle chora i nie może zastąpić rodziców. Sprawa opieki nad córką urasta do rangi problemu. Vera gotowa jest zatrudnić studenta, syna znajomej. Michael jest przeciwny, gdyż nie wierzy, że Alex – którego nie zna - jest godny zaufania. Ale czy opór ojca bierze się naprawdę z troski o dziewczynkę? Może stara się on jedynie przeszkodzić żonie w wyjeździe z  kochankiem? Z kolei Vera żywi wątpliwości co do ważności kongresu dla przyszłości męża. „To ty musisz się poświęcić”, żadne z partnerów nie mówi tego głośno, ale nietrudno jest odgadnąć, że o to tu chodzi. Chęć dopięcia swego, narzucenie partnerowi swojej woli i wykorzystanie sytuacji dla własnych korzyści zdają się być głównymi motywami. A może mimo wszystko rodzicom chodzi o dobro córki i problemem są lęki i nieumiejętność przekazania odpowiedzialności innej osobie? Dynamiczna i skoncentrowana na grze aktorskiej „well-made-play” szwajcarskiego autora w wykonaniu Nationaltheater z Mannheimu zgłębia niejasność uczuć dopuszczając obie interpretacje.

Autentyczność przekonań

Do publicznej egzekucji na głównym placu w Czundakarze pozostało już niewiele czasu. Pani Schirakesch, kobieta, która odważyła się odwzajemnić spojrzenie Taliba zostanie ukamieniowana. Na znak solidarności ze skazaną, niemiecka telewizja chce nadać na antenie program. Wystąpią w nim generał dowodzący oddziałami w Afganistanie, żołnierka odesłana do kraju z powodu rozstroju psychicznego wskutek przeżytych działań bojowych, dwie miss piękności, które na znak protestu uczestniczyły w kraju Talibów w paradzie bikini i moderatorka. Planowane są minuta ciszy i późniejsza rozmowa o zaangażowaniu obecnych w sprawę demokracji i wolności dla Afgańczyków, w szczególności afgańskich kobiet. Ale czy motywami działania zgromadzonych jest prawdziwa troska i chęć niesienia pomocy mieszkańcom dalekiego i obcego im kraju? Theresia Walser podejmuje problem wykorzystywania politycznych konfliktów w celu zaspokojenia indywidualnych ambicji. „Stille für Frau Schirakesch” („Cisza dla pani Schirakesch”) jest głosem w dyskusji na temat słuszności ingerowania w sprawy wewnętrzne innych krajów, jeśli celem takowej są może nie tylko idee wolności i demokracji. Przyjęta przez zespół aktorski  teatrów z Freiburga i Osnabrücku konwencja comedy-show czyni ze sztuki Walser kontrowersyjne przedstawienie, reflektujące obok problematyki moralnej także sensowność niektórych projektów rozwojowych inicjowanych w krajach trzeciego świata.

Autentyczność historii

„Immer noch Sturm” („Ciągle jeszcze trwa burza”) to bardzo osobisty utwór Petera Handkego. Autor wraca w nim do rodzinnych stron, do położonej w południowej Austrii w Karyntii małej wioski, zamieszkiwanej przez słoweńską mniejszość narodową, w której przyszedł na świat. Spoglądając na ten górzysty teren Europy Handke opowiada historię swoich przodków od odległych, przedwojennych czasów do dnia dzisiejszego. Nie jest to dobrowolny powrót do wspomnień – duchy przeszłości zjawiają się we snach nie dając spokoju autorowi. Dlatego też ta historia musi zostać opowiedziana: prywatna -”bękarta”, syna Słowenki i niemieckiego oficera Wehrmachtu, i braci matki, zaciągniętych do hitlerowskiej armii na wojnę, z której nie powrócą. Opowieść Handkego jest nie do końca prawdziwa z biograficznego punktu widzenia: autor czyni jednego z braci matki partyzantem walczącym w ruchu oporu. Historycznie autentyczne powstanie Słoweńców nie osiąga upragnionego celu – po wojnie teren Jaunfeld pozostanie w granicach Austrii i walka o zachowanie tożsamości kulturowej będzie toczyła się nadal. Oniryczne i dalekie od historycznych realiów przedstawienie Thalia Theater z Hamburga podkreśla poetycką stronę utworu. Reżyser Dimiter Gotscheff wydobywa z niego uniwersalną opowieść o wiecznie przegranych w wielkiej historii świata.

Tegoroczne „Autorentheatertage” inspirują do rozmyślań nad potrzebą autentyzmu w dzisiejszym świecie, ale i nad zaletą jej braku, nad dramatem narcyzmu i koniecznością utraty poczucia rzeczywistości. Kierują uwagę na drugiego człowieka, któremu warto jest się przyjrzeć, chociażby tylko po to, aby dostrzec własne zagubienie. Teatr jest do tego dobrym miejscem.

Publikacja: "Teatr" Nr 9/2012