Oliver Kluck "Fabryka skór z żabich cipek" oryg. "Froschfotzenlederfabrik" (fragment)

Matka w szpitalu

matka w szpitalu i lekarz nie może nic zrobić.

Co tu się dzieje, od kiedy to nikt się nie zabija o ubezpieczonych prywatnie,

od kiedy to nie zabijacie się o ubezpieczonych prywatnie,

przecież dawniej zawsze ich sobie wyrywali,

przecież dawniej zawsze ich sobie wyrywaliście,

co wam się nagle stało

czym jest ewolucja: to mitologia, religia, filozofia,

nauka. Powtarzaj za mną: narodowy fundusz zdrowia,

zastępcza kasa chorych, ubezpieczenie prywatne

lekarz mówi: przecież nadal ich sobie

nadal ich sobie, tak mówi lekarz, że przecież nadal ich sobie życzą

ale, że tak powie, są zupełnie zapchani /

to przecież niemożliwe

lekarz pyta: dlaczego nie powiedziałaś, żeby zawieźli matkę

do prywatnej kliniki

dlaczego matka nie jest w prywatnej klinice

powinniśmy przewieźć matkę do prywatnej kliniki,

mówi lekarz, zawsze wożono ją do prywatnej kliniki,

powtarzała mu to bez przerwy, nawet kiedy kolega przygotowywał już narkozę,

matka interweniowała, że nie chce być w szpitalu rejonowym,

że żąda swojej prywatnej kliniki. Bo on i jego koledzy są tylko

lekarzami trzeciej klasy, są połowicznie lekarzami.

Bardzo go zabolało i jego kolegów też, że matka tak powiedziała.

Czy on w ogóle ma tytuł doktora, pytała matka na okrągło,

czy już coś opublikował i dlaczego nie otworzył

własnego gabinetu, czy nie interesują

go pieniądze, czy jest ponad to,

czy uważa się za kogoś lepszego

córka mówi: ależ ona nie miała tego wcale na myśli

ona nie miała tego na myśli, mówię lekarzowi / przecież nie miała

tego na myśli, do licha, panie doktorze /

mama życzy sobie wręcz, żeby leżeć w wieloosobowej sali,

razem z innymi pacjentami, a nie w jedynce

i absolutnie nie w prywatnej klinice, gdzie ją

najchętniej zapielęgnują na śmierć, zatrzymają na wiele lat,

w prywatnej klinice najchętniej tak postąpią

córka pyta: panie doktorze, naprawdę nie da się nic zrobić

lekarz odpowiada: jesteśmy przepełnieni

co to ma znaczyć, jesteśmy przepełnieni. Jesteśmy przepełnieni,

stale tylko to słyszę, jesteśmy przepełnieni. To niemożliwe.

Taki olbrzymi kloc, beton płukany, pewnie z lat

siedemdziesiątych i nie ma w nim wolnego miejsca.

Jak w to uwierzyć

cóż mogę na to odpowiedzieć jako młody i zdumiewająco

źle zarabiający lekarz szpitalny. Taka jest prawda.

Zużycie wzrasta, ludzie się niszczą,

pierwsza apopleksja z końcem dwudziestki,

zawał serca w połowie trzydziestki, do tego jeszcze

to żałosne chlanie, opiaty i fajki kurzone od dziecka

możliwe, ale przecież znajdzie się chyba jeszcze

jedno miejsce, doprawdy, nie chcę już dłużej

się dopraszać

matka w szpitalu i lekarz nie może nic zrobić.

Co tu się dzieje, od kiedy to nikt się nie zabija o ubezpieczonych prywatnie,

od kiedy to nie zabijacie się o ubezpieczonych prywatnie,

przecież dawniej zawsze ich sobie wyrywali,

przecież dawniej zawsze ich sobie wyrywaliście,

co wam się nagle stało

czym jest ewolucja: to mitologia, religia, filozofia,

nauka. Powtarzaj za mną: narodowy fundusz zdrowia,

zastępcza kasa chorych, ubezpieczenie prywatne

lekarz mówi: przecież nadal ich sobie

nadal ich sobie, tak mówi lekarz, że przecież nadal ich sobie życzą

ale, że tak powie, są zupełnie zapchani /

to przecież niemożliwe

lekarz pyta: dlaczego nie powiedziałaś, żeby zawieźli matkę

do prywatnej kliniki

dlaczego matka nie jest w prywatnej klinice

powinniśmy przewieźć matkę do prywatnej kliniki,

mówi lekarz, zawsze wożono ją do prywatnej kliniki,

powtarzała mu to bez przerwy, nawet kiedy kolega przygotowywał już narkozę,

matka interweniowała, że nie chce być w szpitalu rejonowym,

że żąda swojej prywatnej kliniki. Bo on i jego koledzy są tylko

lekarzami trzeciej klasy, są połowicznie lekarzami.

Bardzo go zabolało i jego kolegów też, że matka tak powiedziała.

Czy on w ogóle ma tytuł doktora, pytała matka na okrągło,

czy już coś opublikował i dlaczego nie otworzył

własnego gabinetu, czy nie interesują

go pieniądze, czy jest ponad to,

czy uważa się za kogoś lepszego

córka mówi: ależ ona nie miała tego wcale na myśli

ona nie miała tego na myśli, mówię lekarzowi / przecież nie miała

tego na myśli, do licha, panie doktorze /

mama życzy sobie wręcz, żeby leżeć w wieloosobowej sali,

razem z innymi pacjentami, a nie w jedynce

i absolutnie nie w prywatnej klinice, gdzie ją

najchętniej zapielęgnują na śmierć, zatrzymają na wiele lat,

w prywatnej klinice najchętniej tak postąpią

córka pyta: panie doktorze, naprawdę nie da się nic zrobić

lekarz odpowiada: jesteśmy przepełnieni

co to ma znaczyć, jesteśmy przepełnieni. Jesteśmy przepełnieni,

stale tylko to słyszę, jesteśmy przepełnieni. To niemożliwe.

Taki olbrzymi kloc, beton płukany, pewnie z lat

siedemdziesiątych i nie ma w nim wolnego miejsca.

Jak w to uwierzyć

cóż mogę na to odpowiedzieć jako młody i zdumiewająco

źle zarabiający lekarz szpitalny. Taka jest prawda.

Zużycie wzrasta, ludzie się niszczą,

pierwsza apopleksja z końcem dwudziestki,

zawał serca w połowie trzydziestki, do tego jeszcze

to żałosne chlanie, opiaty i fajki kurzone od dziecka

możliwe, ale przecież znajdzie się chyba jeszcze

jedno miejsce, doprawdy, nie chcę już dłużej

się dopraszać

matka w szpitalu i lekarz nie może nic zrobić.

Co tu się dzieje, od kiedy to nikt się nie zabija o ubezpieczonych prywatnie,

od kiedy to nie zabijacie się o ubezpieczonych prywatnie,

przecież dawniej zawsze ich sobie wyrywali,

przecież dawniej zawsze ich sobie wyrywaliście,

co wam się nagle stało

czym jest ewolucja: to mitologia, religia, filozofia,

nauka. Powtarzaj za mną: narodowy fundusz zdrowia,

zastępcza kasa chorych, ubezpieczenie prywatne

lekarz mówi: przecież nadal ich sobie

nadal ich sobie, tak mówi lekarz, że przecież nadal ich sobie życzą

ale, że tak powie, są zupełnie zapchani /

to przecież niemożliwe

lekarz pyta: dlaczego nie powiedziałaś, żeby zawieźli matkę

do prywatnej kliniki

dlaczego matka nie jest w prywatnej klinice

powinniśmy przewieźć matkę do prywatnej kliniki,

mówi lekarz, zawsze wożono ją do prywatnej kliniki,

powtarzała mu to bez przerwy, nawet kiedy kolega przygotowywał już narkozę,

matka interweniowała, że nie chce być w szpitalu rejonowym,

że żąda swojej prywatnej kliniki. Bo on i jego koledzy są tylko

lekarzami trzeciej klasy, są połowicznie lekarzami.

Bardzo go zabolało i jego kolegów też, że matka tak powiedziała.

Czy on w ogóle ma tytuł doktora, pytała matka na okrągło,

czy już coś opublikował i dlaczego nie otworzył

własnego gabinetu, czy nie interesują

go pieniądze, czy jest ponad to,

czy uważa się za kogoś lepszego

córka mówi: ależ ona nie miała tego wcale na myśli

ona nie miała tego na myśli, mówię lekarzowi / przecież nie miała

tego na myśli, do licha, panie doktorze /

mama życzy sobie wręcz, żeby leżeć w wieloosobowej sali,

razem z innymi pacjentami, a nie w jedynce

i absolutnie nie w prywatnej klinice, gdzie ją

najchętniej zapielęgnują na śmierć, zatrzymają na wiele lat,

w prywatnej klinice najchętniej tak postąpią

córka pyta: panie doktorze, naprawdę nie da się nic zrobić

lekarz odpowiada: jesteśmy przepełnieni

co to ma znaczyć, jesteśmy przepełnieni. Jesteśmy przepełnieni,

stale tylko to słyszę, jesteśmy przepełnieni. To niemożliwe.

Taki olbrzymi kloc, beton płukany, pewnie z lat

siedemdziesiątych i nie ma w nim wolnego miejsca.

Jak w to uwierzyć

cóż mogę na to odpowiedzieć jako młody i zdumiewająco

źle zarabiający lekarz szpitalny. Taka jest prawda.

Zużycie wzrasta, ludzie się niszczą,

pierwsza apopleksja z końcem dwudziestki,

zawał serca w połowie trzydziestki, do tego jeszcze

to żałosne chlanie, opiaty i fajki kurzone od dziecka

możliwe, ale przecież znajdzie się chyba jeszcze

jedno miejsce, doprawdy, nie chcę już dłużej

się dopraszać

czym jest ewolucja: to mitologia, religia, filozofia,

nauka. Powtarzaj za mną: narodowy fundusz zdrowia,

zastępcza kasa chorych, ubezpieczenie prywatne

lekarz mówi: przecież nadal ich sobie

nadal ich sobie, tak mówi lekarz, że przecież nadal ich sobie życzą

ale, że tak powie, są zupełnie zapchani /

to przecież niemożliwe

lekarz pyta: dlaczego nie powiedziałaś, żeby zawieźli matkę

do prywatnej kliniki

dlaczego matka nie jest w prywatnej klinice

powinniśmy przewieźć matkę do prywatnej kliniki,

mówi lekarz, zawsze wożono ją do prywatnej kliniki,

powtarzała mu to bez przerwy, nawet kiedy kolega przygotowywał już narkozę,

matka interweniowała, że nie chce być w szpitalu rejonowym,

że żąda swojej prywatnej kliniki. Bo on i jego koledzy są tylko

lekarzami trzeciej klasy, są połowicznie lekarzami.

Bardzo go zabolało i jego kolegów też, że matka tak powiedziała.

Czy on w ogóle ma tytuł doktora, pytała matka na okrągło,

czy już coś opublikował i dlaczego nie otworzył

własnego gabinetu, czy nie interesują

go pieniądze, czy jest ponad to,

czy uważa się za kogoś lepszego

córka mówi: ależ ona nie miała tego wcale na myśli

ona nie miała tego na myśli, mówię lekarzowi / przecież nie miała

tego na myśli, do licha, panie doktorze /

mama życzy sobie wręcz, żeby leżeć w wieloosobowej sali,

razem z innymi pacjentami, a nie w jedynce

i absolutnie nie w prywatnej klinice, gdzie ją

najchętniej zapielęgnują na śmierć, zatrzymają na wiele lat,

w prywatnej klinice najchętniej tak postąpią

córka pyta: panie doktorze, naprawdę nie da się nic zrobić

lekarz odpowiada: jesteśmy przepełnieni

co to ma znaczyć, jesteśmy przepełnieni. Jesteśmy przepełnieni,

stale tylko to słyszę, jesteśmy przepełnieni. To niemożliwe.

Taki olbrzymi kloc, beton płukany, pewnie z lat

siedemdziesiątych i nie ma w nim wolnego miejsca.

Jak w to uwierzyć

cóż mogę na to odpowiedzieć jako młody i zdumiewająco

źle zarabiający lekarz szpitalny. Taka jest prawda.

Zużycie wzrasta, ludzie się niszczą,

pierwsza apopleksja z końcem dwudziestki,

zawał serca w połowie trzydziestki, do tego jeszcze

to żałosne chlanie, opiaty i fajki kurzone od dziecka

możliwe, ale przecież znajdzie się chyba jeszcze

jedno miejsce, doprawdy, nie chcę już dłużej

się dopraszać

lekarz mówi: przecież nadal ich sobie

nadal ich sobie, tak mówi lekarz, że przecież nadal ich sobie życzą

ale, że tak powie, są zupełnie zapchani /

to przecież niemożliwe

lekarz pyta: dlaczego nie powiedziałaś, żeby zawieźli matkę

do prywatnej kliniki

dlaczego matka nie jest w prywatnej klinice

powinniśmy przewieźć matkę do prywatnej kliniki,

mówi lekarz, zawsze wożono ją do prywatnej kliniki,

powtarzała mu to bez przerwy, nawet kiedy kolega przygotowywał już narkozę,

matka interweniowała, że nie chce być w szpitalu rejonowym,

że żąda swojej prywatnej kliniki. Bo on i jego koledzy są tylko

lekarzami trzeciej klasy, są połowicznie lekarzami.

Bardzo go zabolało i jego kolegów też, że matka tak powiedziała.

Czy on w ogóle ma tytuł doktora, pytała matka na okrągło,

czy już coś opublikował i dlaczego nie otworzył

własnego gabinetu, czy nie interesują

go pieniądze, czy jest ponad to,

czy uważa się za kogoś lepszego

córka mówi: ależ ona nie miała tego wcale na myśli

ona nie miała tego na myśli, mówię lekarzowi / przecież nie miała

tego na myśli, do licha, panie doktorze /

mama życzy sobie wręcz, żeby leżeć w wieloosobowej sali,

razem z innymi pacjentami, a nie w jedynce

i absolutnie nie w prywatnej klinice, gdzie ją

najchętniej zapielęgnują na śmierć, zatrzymają na wiele lat,

w prywatnej klinice najchętniej tak postąpią

córka pyta: panie doktorze, naprawdę nie da się nic zrobić

lekarz odpowiada: jesteśmy przepełnieni

co to ma znaczyć, jesteśmy przepełnieni. Jesteśmy przepełnieni,

stale tylko to słyszę, jesteśmy przepełnieni. To niemożliwe.

Taki olbrzymi kloc, beton płukany, pewnie z lat

siedemdziesiątych i nie ma w nim wolnego miejsca.

Jak w to uwierzyć

cóż mogę na to odpowiedzieć jako młody i zdumiewająco

źle zarabiający lekarz szpitalny. Taka jest prawda.

Zużycie wzrasta, ludzie się niszczą,

pierwsza apopleksja z końcem dwudziestki,

zawał serca w połowie trzydziestki, do tego jeszcze

to żałosne chlanie, opiaty i fajki kurzone od dziecka

możliwe, ale przecież znajdzie się chyba jeszcze

jedno miejsce, doprawdy, nie chcę już dłużej

się dopraszać

nadal ich sobie, tak mówi lekarz, że przecież nadal ich sobie życzą

ale, że tak powie, są zupełnie zapchani /

to przecież niemożliwe

lekarz pyta: dlaczego nie powiedziałaś, żeby zawieźli matkę

do prywatnej kliniki

dlaczego matka nie jest w prywatnej klinice

powinniśmy przewieźć matkę do prywatnej kliniki,

mówi lekarz, zawsze wożono ją do prywatnej kliniki,

powtarzała mu to bez przerwy, nawet kiedy kolega przygotowywał już narkozę,

matka interweniowała, że nie chce być w szpitalu rejonowym,

że żąda swojej prywatnej kliniki. Bo on i jego koledzy są tylko

lekarzami trzeciej klasy, są połowicznie lekarzami.

Bardzo go zabolało i jego kolegów też, że matka tak powiedziała.

Czy on w ogóle ma tytuł doktora, pytała matka na okrągło,

czy już coś opublikował i dlaczego nie otworzył

własnego gabinetu, czy nie interesują

go pieniądze, czy jest ponad to,

czy uważa się za kogoś lepszego

córka mówi: ależ ona nie miała tego wcale na myśli

ona nie miała tego na myśli, mówię lekarzowi / przecież nie miała

tego na myśli, do licha, panie doktorze /

mama życzy sobie wręcz, żeby leżeć w wieloosobowej sali,

razem z innymi pacjentami, a nie w jedynce

i absolutnie nie w prywatnej klinice, gdzie ją

najchętniej zapielęgnują na śmierć, zatrzymają na wiele lat,

w prywatnej klinice najchętniej tak postąpią

córka pyta: panie doktorze, naprawdę nie da się nic zrobić

lekarz odpowiada: jesteśmy przepełnieni

co to ma znaczyć, jesteśmy przepełnieni. Jesteśmy przepełnieni,

stale tylko to słyszę, jesteśmy przepełnieni. To niemożliwe.

Taki olbrzymi kloc, beton płukany, pewnie z lat

siedemdziesiątych i nie ma w nim wolnego miejsca.

Jak w to uwierzyć

cóż mogę na to odpowiedzieć jako młody i zdumiewająco

źle zarabiający lekarz szpitalny. Taka jest prawda.

Zużycie wzrasta, ludzie się niszczą,

pierwsza apopleksja z końcem dwudziestki,

zawał serca w połowie trzydziestki, do tego jeszcze

to żałosne chlanie, opiaty i fajki kurzone od dziecka

możliwe, ale przecież znajdzie się chyba jeszcze

jedno miejsce, doprawdy, nie chcę już dłużej

się dopraszać

lekarz pyta: dlaczego nie powiedziałaś, żeby zawieźli matkę

do prywatnej kliniki

dlaczego matka nie jest w prywatnej klinice

powinniśmy przewieźć matkę do prywatnej kliniki,

mówi lekarz, zawsze wożono ją do prywatnej kliniki,

powtarzała mu to bez przerwy, nawet kiedy kolega przygotowywał już narkozę,

matka interweniowała, że nie chce być w szpitalu rejonowym,

że żąda swojej prywatnej kliniki. Bo on i jego koledzy są tylko

lekarzami trzeciej klasy, są połowicznie lekarzami.

Bardzo go zabolało i jego kolegów też, że matka tak powiedziała.

Czy on w ogóle ma tytuł doktora, pytała matka na okrągło,

czy już coś opublikował i dlaczego nie otworzył

własnego gabinetu, czy nie interesują

go pieniądze, czy jest ponad to,

czy uważa się za kogoś lepszego

córka mówi: ależ ona nie miała tego wcale na myśli

ona nie miała tego na myśli, mówię lekarzowi / przecież nie miała

tego na myśli, do licha, panie doktorze /

mama życzy sobie wręcz, żeby leżeć w wieloosobowej sali,

razem z innymi pacjentami, a nie w jedynce

i absolutnie nie w prywatnej klinice, gdzie ją

najchętniej zapielęgnują na śmierć, zatrzymają na wiele lat,

w prywatnej klinice najchętniej tak postąpią

córka pyta: panie doktorze, naprawdę nie da się nic zrobić

lekarz odpowiada: jesteśmy przepełnieni

co to ma znaczyć, jesteśmy przepełnieni. Jesteśmy przepełnieni,

stale tylko to słyszę, jesteśmy przepełnieni. To niemożliwe.

Taki olbrzymi kloc, beton płukany, pewnie z lat

siedemdziesiątych i nie ma w nim wolnego miejsca.

Jak w to uwierzyć

cóż mogę na to odpowiedzieć jako młody i zdumiewająco

źle zarabiający lekarz szpitalny. Taka jest prawda.

Zużycie wzrasta, ludzie się niszczą,

pierwsza apopleksja z końcem dwudziestki,

zawał serca w połowie trzydziestki, do tego jeszcze

to żałosne chlanie, opiaty i fajki kurzone od dziecka

możliwe, ale przecież znajdzie się chyba jeszcze

jedno miejsce, doprawdy, nie chcę już dłużej

się dopraszać

dlaczego matka nie jest w prywatnej klinice

powinniśmy przewieźć matkę do prywatnej kliniki,

mówi lekarz, zawsze wożono ją do prywatnej kliniki,

powtarzała mu to bez przerwy, nawet kiedy kolega przygotowywał już narkozę,

matka interweniowała, że nie chce być w szpitalu rejonowym,

że żąda swojej prywatnej kliniki. Bo on i jego koledzy są tylko

lekarzami trzeciej klasy, są połowicznie lekarzami.

Bardzo go zabolało i jego kolegów też, że matka tak powiedziała.

Czy on w ogóle ma tytuł doktora, pytała matka na okrągło,

czy już coś opublikował i dlaczego nie otworzył

własnego gabinetu, czy nie interesują

go pieniądze, czy jest ponad to,

czy uważa się za kogoś lepszego

córka mówi: ależ ona nie miała tego wcale na myśli

ona nie miała tego na myśli, mówię lekarzowi / przecież nie miała

tego na myśli, do licha, panie doktorze /

mama życzy sobie wręcz, żeby leżeć w wieloosobowej sali,

razem z innymi pacjentami, a nie w jedynce

i absolutnie nie w prywatnej klinice, gdzie ją

najchętniej zapielęgnują na śmierć, zatrzymają na wiele lat,

w prywatnej klinice najchętniej tak postąpią

córka pyta: panie doktorze, naprawdę nie da się nic zrobić

lekarz odpowiada: jesteśmy przepełnieni

co to ma znaczyć, jesteśmy przepełnieni. Jesteśmy przepełnieni,

stale tylko to słyszę, jesteśmy przepełnieni. To niemożliwe.

Taki olbrzymi kloc, beton płukany, pewnie z lat

siedemdziesiątych i nie ma w nim wolnego miejsca.

Jak w to uwierzyć

cóż mogę na to odpowiedzieć jako młody i zdumiewająco

źle zarabiający lekarz szpitalny. Taka jest prawda.

Zużycie wzrasta, ludzie się niszczą,

pierwsza apopleksja z końcem dwudziestki,

zawał serca w połowie trzydziestki, do tego jeszcze

to żałosne chlanie, opiaty i fajki kurzone od dziecka

możliwe, ale przecież znajdzie się chyba jeszcze

jedno miejsce, doprawdy, nie chcę już dłużej

się dopraszać

powinniśmy przewieźć matkę do prywatnej kliniki,

mówi lekarz, zawsze wożono ją do prywatnej kliniki,

powtarzała mu to bez przerwy, nawet kiedy kolega przygotowywał już narkozę,

matka interweniowała, że nie chce być w szpitalu rejonowym,

że żąda swojej prywatnej kliniki. Bo on i jego koledzy są tylko

lekarzami trzeciej klasy, są połowicznie lekarzami.

Bardzo go zabolało i jego kolegów też, że matka tak powiedziała.

Czy on w ogóle ma tytuł doktora, pytała matka na okrągło,

czy już coś opublikował i dlaczego nie otworzył

własnego gabinetu, czy nie interesują

go pieniądze, czy jest ponad to,

czy uważa się za kogoś lepszego

córka mówi: ależ ona nie miała tego wcale na myśli

ona nie miała tego na myśli, mówię lekarzowi / przecież nie miała

tego na myśli, do licha, panie doktorze /

mama życzy sobie wręcz, żeby leżeć w wieloosobowej sali,

razem z innymi pacjentami, a nie w jedynce

i absolutnie nie w prywatnej klinice, gdzie ją

najchętniej zapielęgnują na śmierć, zatrzymają na wiele lat,

w prywatnej klinice najchętniej tak postąpią

córka pyta: panie doktorze, naprawdę nie da się nic zrobić

lekarz odpowiada: jesteśmy przepełnieni

co to ma znaczyć, jesteśmy przepełnieni. Jesteśmy przepełnieni,

stale tylko to słyszę, jesteśmy przepełnieni. To niemożliwe.

Taki olbrzymi kloc, beton płukany, pewnie z lat

siedemdziesiątych i nie ma w nim wolnego miejsca.

Jak w to uwierzyć

cóż mogę na to odpowiedzieć jako młody i zdumiewająco

źle zarabiający lekarz szpitalny. Taka jest prawda.

Zużycie wzrasta, ludzie się niszczą,

pierwsza apopleksja z końcem dwudziestki,

zawał serca w połowie trzydziestki, do tego jeszcze

to żałosne chlanie, opiaty i fajki kurzone od dziecka

możliwe, ale przecież znajdzie się chyba jeszcze

jedno miejsce, doprawdy, nie chcę już dłużej

się dopraszać

czy już coś opublikował i dlaczego nie otworzył

własnego gabinetu, czy nie interesują

go pieniądze, czy jest ponad to,

czy uważa się za kogoś lepszego

córka mówi: ależ ona nie miała tego wcale na myśli

ona nie miała tego na myśli, mówię lekarzowi / przecież nie miała

tego na myśli, do licha, panie doktorze /

mama życzy sobie wręcz, żeby leżeć w wieloosobowej sali,

razem z innymi pacjentami, a nie w jedynce

i absolutnie nie w prywatnej klinice, gdzie ją

najchętniej zapielęgnują na śmierć, zatrzymają na wiele lat,

w prywatnej klinice najchętniej tak postąpią

córka pyta: panie doktorze, naprawdę nie da się nic zrobić

lekarz odpowiada: jesteśmy przepełnieni

co to ma znaczyć, jesteśmy przepełnieni. Jesteśmy przepełnieni,

stale tylko to słyszę, jesteśmy przepełnieni. To niemożliwe.

Taki olbrzymi kloc, beton płukany, pewnie z lat

siedemdziesiątych i nie ma w nim wolnego miejsca.

Jak w to uwierzyć

cóż mogę na to odpowiedzieć jako młody i zdumiewająco

źle zarabiający lekarz szpitalny. Taka jest prawda.

Zużycie wzrasta, ludzie się niszczą,

pierwsza apopleksja z końcem dwudziestki,

zawał serca w połowie trzydziestki, do tego jeszcze

to żałosne chlanie, opiaty i fajki kurzone od dziecka

możliwe, ale przecież znajdzie się chyba jeszcze

jedno miejsce, doprawdy, nie chcę już dłużej

się dopraszać

córka mówi: ależ ona nie miała tego wcale na myśli

ona nie miała tego na myśli, mówię lekarzowi / przecież nie miała

tego na myśli, do licha, panie doktorze /

mama życzy sobie wręcz, żeby leżeć w wieloosobowej sali,

razem z innymi pacjentami, a nie w jedynce

i absolutnie nie w prywatnej klinice, gdzie ją

najchętniej zapielęgnują na śmierć, zatrzymają na wiele lat,

w prywatnej klinice najchętniej tak postąpią

córka pyta: panie doktorze, naprawdę nie da się nic zrobić

lekarz odpowiada: jesteśmy przepełnieni

co to ma znaczyć, jesteśmy przepełnieni. Jesteśmy przepełnieni,

stale tylko to słyszę, jesteśmy przepełnieni. To niemożliwe.

Taki olbrzymi kloc, beton płukany, pewnie z lat

siedemdziesiątych i nie ma w nim wolnego miejsca.

Jak w to uwierzyć

cóż mogę na to odpowiedzieć jako młody i zdumiewająco

źle zarabiający lekarz szpitalny. Taka jest prawda.

Zużycie wzrasta, ludzie się niszczą,

pierwsza apopleksja z końcem dwudziestki,

zawał serca w połowie trzydziestki, do tego jeszcze

to żałosne chlanie, opiaty i fajki kurzone od dziecka

możliwe, ale przecież znajdzie się chyba jeszcze

jedno miejsce, doprawdy, nie chcę już dłużej

się dopraszać

ona nie miała tego na myśli, mówię lekarzowi / przecież nie miała

tego na myśli, do licha, panie doktorze /

mama życzy sobie wręcz, żeby leżeć w wieloosobowej sali,

razem z innymi pacjentami, a nie w jedynce

i absolutnie nie w prywatnej klinice, gdzie ją

najchętniej zapielęgnują na śmierć, zatrzymają na wiele lat,

w prywatnej klinice najchętniej tak postąpią

córka pyta: panie doktorze, naprawdę nie da się nic zrobić

lekarz odpowiada: jesteśmy przepełnieni

co to ma znaczyć, jesteśmy przepełnieni. Jesteśmy przepełnieni,

stale tylko to słyszę, jesteśmy przepełnieni. To niemożliwe.

Taki olbrzymi kloc, beton płukany, pewnie z lat

siedemdziesiątych i nie ma w nim wolnego miejsca.

Jak w to uwierzyć

cóż mogę na to odpowiedzieć jako młody i zdumiewająco

źle zarabiający lekarz szpitalny. Taka jest prawda.

Zużycie wzrasta, ludzie się niszczą,

pierwsza apopleksja z końcem dwudziestki,

zawał serca w połowie trzydziestki, do tego jeszcze

to żałosne chlanie, opiaty i fajki kurzone od dziecka

możliwe, ale przecież znajdzie się chyba jeszcze

jedno miejsce, doprawdy, nie chcę już dłużej

się dopraszać

córka pyta: panie doktorze, naprawdę nie da się nic zrobić

lekarz odpowiada: jesteśmy przepełnieni

co to ma znaczyć, jesteśmy przepełnieni. Jesteśmy przepełnieni,

stale tylko to słyszę, jesteśmy przepełnieni. To niemożliwe.

Taki olbrzymi kloc, beton płukany, pewnie z lat

siedemdziesiątych i nie ma w nim wolnego miejsca.

Jak w to uwierzyć

cóż mogę na to odpowiedzieć jako młody i zdumiewająco

źle zarabiający lekarz szpitalny. Taka jest prawda.

Zużycie wzrasta, ludzie się niszczą,

pierwsza apopleksja z końcem dwudziestki,

zawał serca w połowie trzydziestki, do tego jeszcze

to żałosne chlanie, opiaty i fajki kurzone od dziecka

możliwe, ale przecież znajdzie się chyba jeszcze

jedno miejsce, doprawdy, nie chcę już dłużej

się dopraszać

lekarz odpowiada: jesteśmy przepełnieni

co to ma znaczyć, jesteśmy przepełnieni. Jesteśmy przepełnieni,

stale tylko to słyszę, jesteśmy przepełnieni. To niemożliwe.

Taki olbrzymi kloc, beton płukany, pewnie z lat

siedemdziesiątych i nie ma w nim wolnego miejsca.

Jak w to uwierzyć

cóż mogę na to odpowiedzieć jako młody i zdumiewająco

źle zarabiający lekarz szpitalny. Taka jest prawda.

Zużycie wzrasta, ludzie się niszczą,

pierwsza apopleksja z końcem dwudziestki,

zawał serca w połowie trzydziestki, do tego jeszcze

to żałosne chlanie, opiaty i fajki kurzone od dziecka

możliwe, ale przecież znajdzie się chyba jeszcze

jedno miejsce, doprawdy, nie chcę już dłużej

się dopraszać

co to ma znaczyć, jesteśmy przepełnieni. Jesteśmy przepełnieni,

stale tylko to słyszę, jesteśmy przepełnieni. To niemożliwe.

Taki olbrzymi kloc, beton płukany, pewnie z lat

siedemdziesiątych i nie ma w nim wolnego miejsca.

Jak w to uwierzyć

cóż mogę na to odpowiedzieć jako młody i zdumiewająco

źle zarabiający lekarz szpitalny. Taka jest prawda.

Zużycie wzrasta, ludzie się niszczą,

pierwsza apopleksja z końcem dwudziestki,

zawał serca w połowie trzydziestki, do tego jeszcze

to żałosne chlanie, opiaty i fajki kurzone od dziecka

możliwe, ale przecież znajdzie się chyba jeszcze

jedno miejsce, doprawdy, nie chcę już dłużej

się dopraszać

cóż mogę na to odpowiedzieć jako młody i zdumiewająco

źle zarabiający lekarz szpitalny. Taka jest prawda.

Zużycie wzrasta, ludzie się niszczą,

pierwsza apopleksja z końcem dwudziestki,

zawał serca w połowie trzydziestki, do tego jeszcze

to żałosne chlanie, opiaty i fajki kurzone od dziecka

możliwe, ale przecież znajdzie się chyba jeszcze

jedno miejsce, doprawdy, nie chcę już dłużej

się dopraszać

możliwe, ale przecież znajdzie się chyba jeszcze

jedno miejsce, doprawdy, nie chcę już dłużej

się dopraszać

Sztuka "Fabryka skór z żabich cipek" ("Froschfotzenlederfabrik") była czytana scenicznie w Teatrze Powszechnym w Warszawie 28.05.2012 w ramach cyklu "Końce świata"