(Fragment)

1 AKT

SCENA 1

Noc. Helene stoi na tarasie. Spogląda w mrok. Jest zimno. Drzwi na piętrze otwierają się. Martha wychodzi z sypialni ubrana w nocną koszulę. Jest w zaawansowanej ciąży. Schodzi po schodach, podchodzi do zlewu, bierze do ręki szklankę i nalewa sobie wody. Pije i stoi przy tym bez ruchu pochylona nad zlewem. Helene obserwuje ją z tarasu i robi krok na bok, tak, aby Martha jej nie zauważyła. Martha spostrzega otwarte drzwi na taras, postanawia jednak ich nie zamykać. Jest jej wszystko jedno. Napełnia jeszcze raz szklankę i pije. Hoffmann wychodzi z sypialni w slipkach i schodzi po schodach. Podchodzi do Marthy, staje tuż za nią, obejmuje ją i kładzie rękę na jej brzuchu. Ona odtrąca jego rękę, uwalnia się, pozostawia go samego przy zlewie i wraca po schodach na górę. Hoffmann podchodzi do drzwi na taras i chce je zamknąć.

Helene: nie zamykaj!

Hoffmann: -

Helene: zostaw drzwi otwarte

Hoffmann: nie śpisz?

Helene: zostaw otwarte

zaraz wejdę do środka

Hoffmann: ty też nie możesz spać?

Helene: nie

-

-

zaraz wejdę

dobranoc

Hoffmann:

-

-

Martha się cieszy

Helene: co takiego?

Hoffmann: cieszy się

ogromnie

Helene: dlaczego?

-

no tak, oczywiście,

dlatego,

naturalnie

naturalnie cieszy się

to powód do -

Hoffmann: nie, miałem na myśli -

dlatego też

ale miałem na myśli to, że przyjechałaś, Heleno

że do niej, do nas

że przyjechałaś tu -

-

specjalnie

z jej powodu

Helene: to oczywiste, Thomas

to przecież oczywiste

Hoffmann: nie, wcale nie

nic w tym nie jest

oczywiste

absolutnie nic

Helene: rodzina

Hoffmann: też nie jest oczywista

Helene: nie to chciałam powiedzieć

przyjeżdża się

gdy rodzina

że wtedy się przyjeżdża

to znaczy

że ja

Hoffmann: chciałem tylko podziękować

Helene: tak

-

idź już spać, Thomas

muszę tu sobie jeszcze chwilę postać

a ty, uważam, że powinieneś wrócić do łóżka

wkrótce będziecie mieć krótkie noce

musisz patrzeć do przodu, Thomas,

kiedy zjawi się dziecko

nie chcę wywoływać wilka z lasu ale

dobry sen będzie wówczas na wagę złota

jak mały będzie podobny do matki i do ciotki, wtedy będzie się darł w niebogłosy, uszy wam będą puchnąć i nie zmrużycie oka, ostrzegam cię już teraz

Hoffmann: a może będzie podobny do mnie,

kto wie?

Helene: i co wtedy?

ty też jesteś nocnym markiem

przyjrzyj się sobie, Thomas:

stoisz boso w tym chłodzie, w samych gaciach nawiasem mówiąc - oczywiście masz prawo, żeby się tu czuć u siebie w domu, przecież mieszkasz tutaj, w przeciwieństwie do mnie, ja jestem tylko gościem – stoisz sobie w slipkach na chłodzie, w środku nocy, więc co się może zmienić, Thomas, jak maluch będzie podobny do ciebie?

ty przecież też prawie nie śpisz

będzie raczkować po nocach w pieluchach – nie w slipkach – wymykać się na zziąb, jak ty

już to widzę

no dobrze, przynajmniej nie będzie się wydzierał, jeśli wda się w ojca, wtedy nie będzie się nieustannie mazgaił,

będzie z natury wesołkiem, na pewno, chętnie się założę

Hoffmann: już dobrze

Helene: mały promyczek słońca, słoneczko na dwóch nogach

Hoffmann: powiedziałem, żebyś dała już spokój, Heleno

Helene: mówię co myślę

i przecież można chyba mieć wyobrażenia

w zastępstwie za rodziców

prawda?

Hoffmann: daj już spokój

-

-

wcale tak nie jest

Helene: co?

ależ oczywiście, że tak

Hoffmann: ty tu także jesteś w domu, Heleno

w każdym razie ja tak uważam

Helene: to miłe

-

że tak mówisz

Hoffmann: zimno mi

idę do środka

i do łóżka

Helene: tak

Hoffmann: dobrej nocy

Helene: zostaw drzwi otwarte, Thomas

nie zamykaj

Hoffmann wchodzi do pokoju, wspina się po schodach na piętro i znika w sypialni. Helene zostaje sama. Patrzy przed siebie, w ciemności.

Helene: jesteśmy

tutaj

stoimy

niczym trzeciego dnia

i wszystko już się wydarzyło

żaden cud

ale nie rozpaczamy

w ogóle nie rozpaczamy

nasze oczy są szeroko rozwarte i zaczerwienione

ale już od dawna nie łzawią

-

czy kiedyś uda nam się znów zapłakać

w przyszłości

pytamy siebie samych

czy powinniśmy sobie w ogóle tego życzyć

pytamy się

nie wiemy

i wcale nie chcemy wiedzieć tego

bo dobrze wiemy,

że dowiemy się szybciej niż byśmy chcieli

doświadczymy na własnej skórze

wystarczająco szybko

wiemy to

mamy szczęście

mieliśmy szczęście

jak dotąd

wiemy o tym

i nie wiemy tylko jak długo jeszcze

tego się też szybciej dowiemy niż byśmy chcieli

czas cudów już przeminął

wszyscy kiedyś znikniemy stąd

ale mimo to świat nie zniknie

pierwszy dzień

potem noc

Helene stoi jeszcze przez jakiś czas na tarasie, potem wchodzi do domu, zamyka za sobą drzwi, podchodzi do plastikowej folii, odsuwa ją na bok i wchodzi przez wybitą dziurę do niegotowej jeszcze dobudówki. Kładzie się tam spać. Cisza. Noc. Wszyscy śpią. Drzwi wejściowe otwierają się. Egon Krause wchodzi po omacku do domu. Chwieje się przez chwilę na nogach, łapie ponownie równowagę, robi kilka kroków, przystaje przed schodami, potem wchodzi po nich na górę i znika w jednym z pokoi sypialnych.

 

Sztuka "Przed wschodem słońca" (oryg. "Vor Sonnenaufgang") została opublikowana w: "Dialog" Nr 4/2019. Czytanie sceniczne: 20.4.2020 Teatr Ateneum w Warszawie