Henriette Dushe "O długiej podróży na dzisiaj już wcale nie tak długiej trasie"

oryg. "Von einer langen Reise auf einer heute überhaupt nicht mehr weiten Strecke" (fragment)

 

Matka: Wątpisz, zapytał mnie, nie ty

Przecież nie wątpisz, stale mnie o to pytał

Jedna: Ty przecież nie wątpisz, prawda?

Matka: -

Jedna: Masz wątpliwości?

Matka: Nie.

Nie, powiedziałam, nie, wcale nie wątpię, absolutnie nie wątpię, powiedziałam, jak długo jesteś ze mną, powiedziałam, jak długo jesteśmy razem, tak długo jak my wszyscy będziemy razem.

To wtedy nie istnieją dla mnie żadne wątpliwości.

Jedna: Przysięgasz?

Matka: Przysięgam.

Jedna: Ale skrzyżowałaś palce, żeby się nie liczyło.

Matka: Nie! Wcale nie skrzyżowałam, nie, ja

Nie zrobiłam tego, naprawdę ani razu, Bóg mi świadkiem.

-

Jestem przecież, powiedział, jestem tu, powiedział

Jedna: Jestem tu, z tobą

Jedna: Jesteśmy wszyscy razem, popatrz, no popatrz: jesteśmy w komplecie.

Matka: Popatrz, powiedział: jesteśmy w komplecie.

A potem usiedliśmy sobie na chwilę. Najpierw zaparzyłam nam kawę, prawdziwą kawę, a potem na moment wyprostowaliśmy nogi tak na pół godziny

Damy sobie radę, powiedział

Jedna: Bo przecież śmiechu byłoby warte, jeśli byśmy sobie nie dali, już przecież nie takie rzeczy nam się udawały, prawda?

Jedna: Już przecież przez niejedno przebrnęliśmy wspólnie

Matka: Już przecież przeszliśmy razem niejedno, powiedział.

No cóż, odpowiedziałam, ale innych rzeczy, to znaczy tej sytuacji, odrzekłam, nie da się porównać z niczym innym, z niczym co było dotąd, powiedziałam i on musiał mi przyznać rację, bo tego się naprawę nie dawało, tego tutaj nie można było przyrównać zupełnie do niczego

Jedna: I możliwe, że wtedy mieli jednak trochę wątpliwości, kiedy tak siedzieli sobie z prawdziwą kawą w swoich kuchennych kubkach

Matka: Ale tylko trochę. Tylko przez krótką chwilę pojawiła się wtedy drobna wątpliwość.

-

Wszystko będzie dobrze.

Wszystko się ułoży na nowo, słyszycie? Obiecuję, że wszystko znowu

Że jakoś to będzie.

Okej?

Wszystkie: -

Matka: Okej?!

Jedna: Okej.

Matka: Proszę?

Wszystkie: Okej.

Matka: Okej. Pierwsza walizka. Bagaż podręczny.

Jedna: Pierwsza walizka?

Jedna: To moja.

Jedna: No i?

Jedna: Dwie kurtki, sześć bluzek, dwanaście par majtek, dwie pary półbutów, dwie piżamy, jeden kostium kąpielowy, siedem swetrów, cztery pary długich spodni, jedna spódnica, sześć par rajstop

Matka: Piętnaście par pończoch, jedne pantofle, kosmetyczka, torebka z lekarstwami na własny użytek, jedna pluszowa zabawka w kształcie krokodyla, jedna lalka, siedem temoforów i drzewo genealogiczne.

Jedna: Druga walizka?

Jedna: Druga walizka!

Jedna: Tutaj.

Jedne spódnicospodnie, dwie pary długich i dwie krótkich spodni, dwie pary rajstop, sześć swetrów z bawełny, jedna kamizelka zrobiona na drutach, cztery podkoszulki, sześć par majtek, dwie bluzki, dwadzieścia siedem chusteczek do nosa, trzy lniane saszetki na chusteczki do nosa, jedna para drewniaków, jeden strój gimnastyczny, jedna para baletek, budzik, dwa oprawione dziecięce rysunki

Jedna: Gra w karty dla dzieci, „Przygody Huckleberrego Finna” w twardej okładce i emaliowany świecznik.

Jedna: Trzecia walizka.

Jedna: Najpierw jeszcze to pudło.

Jedna: To rzeczy na śmietnik?

Matka: Co?

Kilka: Mówi się, co proszę

Jedna: Czy to idzie na śmietnik, to pudło.

Matka: To zależy, to znaczy: jak to widzieć

Jedna: No więc jak?

Kilka: Mówi się, w takim razie jak proszę

Matka: Jeszcze dokładnie nie wiem, czy to rzeczy na śmietnik

Jedna: No więc bierzesz to pudło do siebie czy idzie na spedycję?

Matka: Oszalałaś? Nie dam rady go nigdzie przenieść, nawet go nie podniosę

Jedna: -

Matka: Gdyby tylko ten pot przestał wreszcie spływać ze mnie.

Doprawdy, ja

Pocę się jak świnia.

Tak potwornie się pociliśmy w te dni, pot nas stale zalewał, spływał po nas jak głupi.

Kilka: Dwadzieścia trzy poszwy, cztery szlafroki dla dzieci, jeden wełniany koc, cztery pary łyżew, cztery pary wrotek, jedna huśtawka dziecięca, piętnaście białych obrusów, dwanaście obrusów w kwiatki, dwanaście serwetek stołowych, sześć serwet z materiału, cztery lniane śpiwory

Inne: Dwie zasłony na okno, osiemnaście prześcieradeł, dwadzieścia trzy poszewki na poduszki i jeden owijak na piersi, worek na bieliznę, jedna suknia ślubna, oszklone zdjęcie rodzinne, trzy inne fotografie rodzinne w drewnianych ramach

Wszystkie: Popatrz, wtedy jeszcze byłyśmy całkiem malutkie

Matka: Doprawdy, nie pachniało u nas dobrze w domu, zapach potu czuć było wszędzie, później zaczęło śmierdzieć, a ponieważ nie przestawałam się pocić, było coraz bardziej wilgotno

Wszystkie: Dwanaście salaterek, dwanaście łyżeczek do herbaty, siedem kieliszków do wina, pięć kieliszków do wódki, szesnaście zwykłych szklanek, jeden dzbanek do kawy, filtr do kawy, młynek do migdałów, waga kuchenna, miarka kuchenna, cztery sitka i dziewięć drewnianych łyżek, tarka do jabłek, ubijacz do ziemniaków, trzy nożyki do owoców, żelazko, piramida bożonarodzeniowa z Rudawy od Wendta i Kühna - były bardzo drogie i właściwie nie można ich było wtedy nigdzie dostać - cztery flety proste sopranowe, jeden zegar ścienny, pudełko po butach z listami z lat od sześćdziesiątego drugiego do siedemdziesiątego roku i kosz pełen listów z lat od siedemdziesiątego do siedemdziesiątego siódmego, więcej się tu już nie zmieści mimo najlepszych chęci.

 

Sztuka została opublikowana w: "Dialog" Nr 3/2017