TO WSZYSTKO MA SENS

Rozmowa z dyrektorką Maxim-Gorki-Theater w Berlinie Shermin Langhoff

Iwona Uberman: Jest Pani dyrektorką teatru, która nie jest jednocześnie reżyserką. Jakie ma to zalety?

Shermin Langhoff: Pierwszą zaletą jest to, że nie jest się przede wszystkim skoncentrowanym na osobistych życzeniach i wizjach, które być może różnią się od całościowego programu. Dzięki temu człowiek nie musi się opierać pokusie faworyzowania własnych artystycznych zamierzeń. Inną zaletę stanowi to, że można wykształcić w sobie służebną postawę wobec sztuki opartą na komunikacji i organizacji. Ma się także skierowany gdzie indziej fokus. I zespół, który nie jest podporządkowany szczególnie silnie jednemu stylowi reżyserii.

Uberman: A wady?

Langhoff: Oznacza to naturalnie inny rodzaj współpracy z zespołem. Nie posiada się doświadczeń czerpanych z codziennej pracy z aktorkami i aktorami, dlatego też trudniej jest obserwować dokładnie ich rozwój, aby wspierać ich we właściwy sposób. Dialog jest prowadzony częściowo nie bezpośrednio, ale za pośrednictwem reżyserek i reżyserów, a także dramaturgów, poprzez co wszystkie strony muszą się ze sobą więcej komunikować. Powiedziałabym, że jest to wadą.

Uberman: Jak Pani myśli, czy to, że jest Pani kobietą to zaleta czy utrudnienie?

Langhoff: Ach, to zależy od punktu widzenia. Patrząc od strony politycznej, możliwe, że w dniu dzisiejszym jest to nawet zaletą. Przynajmniej nie jest się zaliczanym do kręgu białych i starych cismężczyzn, którzym wszyscy przyglądają się teraz bardzo krytycznie. Dlatego to, co robi kobieta jest przez opinię publiczną obecnie mniej podważane. Jednocześnie mam wrażenie, że od kobiety oczekuje się o wiele więcej w kwestiach odpowiedniego korzystania z władzy, jawności procesów, ulepszenia struktur i systemu demokracji w teatrze. I tak nawiasem mówiąc, w Berlinie było to prawie „cudem”, że po tych wielu latach stanowisko dyrektora teatru miejskiego oddano znowu w ręce kobiety.

Uberman: Pozostańmy jeszcze chwilę przy feminiźmie. Na organizowanym przez Gorki co drugi sezon, tegorocznym 4. Berliner Herbstsalon (Berlińskim Salonie Jesiennym) stanowił on jeden z punktów ciężkości, prawda?

Langhoff: Na naszym Berliner Herbstsalon chcieliśmy zająć się w tym roku kolejny raz niezwykle ważnymi tematami, do jakich należą naród, tożsamość, pochodzenie oraz czynniki scalające współczesne narody. Chcieliśmy ponownie przyjrzeć się im, ale właśnie głównie z feministycznej perspektywy. Jesteśmy przecież w sytuacji, że od ponad stu lat ciągle jeszcze musimy prowadzić rozmowy na temat równouprawnienia kobiet i dalej o nie walczyć. W Herbstsalon chodziło nam też o historie, jakich dotąd prawie nie opowiadano, o czarne plamy w narracji społeczeństwa, które stało się wprawdzie bardziej różnorodne, ale w którym nadal ma miejsce intersekcjonalna dyskryminacja, czyli taka, która przebiega jednocześnie na kilku płaszczyznach, jak na przykład w przypadku czarnych kobiet lub osób queer muzułmańskiej wiary. Warto tu też przypomnieć: dzisiejsza debata metoo powołuje się na kampanię sprzed prawie piętnastu lat, rozpoczętą przez Taranę Burke, czarną działaczkę z Nowego Jorku, walczącą o prawa człowieka i obywatela. Tematem intersekcjonalnej dyskryminacji zaczęli zajmować się jakiś czas temu prawnicy szukając przyczyn, dlaczego niektóre cechy charakterystyczne tożsamości mogą do niej prowadzić, i czemu występuje ona w różnych strukturach, w tym także w państwie prawa. Z tych rozważań prawników zrodziła się teoria intersekcjonalności, która dopiero później dotarła do sztuki, gdzie spotkała się z odzewem różnych artystów. Cała ta problematyka wzbudziła także nasze zainteresowanie.

Uberman: Pani dyrekcja przy współpracy Jensa Hilljego nie rozpoczęła się w październiku 2013 od premiery teatralnej, ale od 1. Berliner Herbstsalon, czyli wielkiej wystawy dzieł sztuki współczesnych artystów. Było to bardzo czytelnym przesłaniem, że Gorki nie będzie jedynie teatrem, ale także miejscem otwartym dla innych dziedzin sztuki. Czy sam teatr Państwu nie wystarczał?

Langhoff: Nie chcieliśmy rozpoczynać pierwszego sezonu teatralną premierą, a więc jedną jedyną opowieścią o świecie, gdyż od początku dążyliśmy do stworzenia wielogłosu i wprowadzenia wielu różnych perspektyw. Zebranie bardzo wielu artystów i stworzenie z ich wypowiedzi różnorodnej chóralnej polifonii było moim życzeniem.

Uberman: Pod Pani egidą Gorki otrzymał dwa razy tytuł najlepszego teatru roku w 2013/14 i 2015/16. W nowojorskim Segal Center mówiono o nim w 2019 jako teatrze mającym „unique and groundbreaking vision”. Otrzymali Państwo też wiele ważnych nagród, w tym renomowaną Theaterpreis Berlin der Stiftung Preußische Seehandlung. W werdykcie jurorów podkreślano, że stworzyli Państwo zespół „który swą grą aktorską nie daje się zaszufladkować, broni się przed uproszczonymi wizerunkami i genderowymi jednoznacznościami”, oraz to, że udało się Państwu „wytworzyć w teatrze niezwykłą energię, która wzbudza zachwyt wśród nowej grupy młodej publiczności”. Jak Pani sama opisałaby program Gorkiego? Co jest w nim najważniejsze?

Langhoff: Jak i w innych teatrach dramatycznych, także u nas najważniejszy jest zespół aktorski, przy czym nasz był od samego początku inny niż dotychczasowe zespoły w niemieckich teatrach. Cielesność i biografie naszych aktorek i aktorów są bardzo różnorodne i wydaje mi się, że właśnie na tym polega polityczny wymiar Gorkiego. Życiorysy i osobiste historie naszych aktorów, które wnoszą jako materiał podczas pracy nad nową sztuką, tworzą często zupełnie nowe narracje i pokazują dzisiejsze społeczeństwo w sposób, w jaki dotąd jeszcze niezbyt często o nim opowiadano. Nasi aktorzy są także inną odpowiedzią na pytanie o reprezentację, czym teatr przecież zawsze jest, mogą także napełnić je innymi treściami. W ten sposób jesteśmy lepiej przygotowani do myślenia w bardziej nowoczesny sposób i odpowiedniego reagowania na takie wyzwania jak nowa migracja, z którą obecnie wszyscy jesteśmy konfrontowani. Także wspólna, solidarna praca – nasz zespół nie definiuje się poprzez „gwiazdy”, tutaj każdy aktor jest gwiazdą – jest istotna, jak również współpraca autorska aktorów, którzy razem z reżyserkami i reżyserami rozwijają wyjściowy materiał. No i naturalnie twórczość autorska: tutaj piszą utwory Sasha Marianna Salzmann, Sibylle Berg, Sivan Ben Yishai. Necati Öziri i Max Czollek zaprezentowali tu swoje pierwsze prace teatralne. Wiele perspektyw wnoszą także nasze reżyserki i reżyserzy: Yael Ronen, Sebastian Nübling, Nurkan Erpulat, Oliver Frljić i inni.

Uberman: Dramat Czechowa zainscenizował w Gorkim turecki reżyser, utwór Heinera Müllera opracował tu syryjski artysta. Czy pojawiają się nowe sposoby widzenia, kiedy właśnie Nurkan Erpulat pracuje artystycznie nad „Wiśniowym sadem”, a Ayham Majid Agha nad „Die Hamletmaschine” („MaszynaHamlet”)?

Langhoff: Sądzę, że tak. Przy „Wiśniowym sadzie” Nurkan Erpulat skorzystał z możliwości, aby nadać tej sztuce współczesną interpretację przenosząc ją do postmigracyjnego społeczeństwa. Wyostrzając i bardzo upraszczając można powiedzieć, że kiedy Łopachin jest synem handlarza warzyw i stara się pomóc dzisiejszej niemieckiej posiadaczce ziemskiej, której rodzina rozpada się i która wskutek sytuacji ekonomicznej znalazła się w kryzysie, to jest to adaptacja mogąca trafić do synów i córek tutejszych handlarzy warzyw. Sztuka Czechowa, którą wystawiliśmy na samym początku była zamysłem programowym i próbą interpretacji dotychczasowej historii zarówno na zewnątrz, ogólnospołecznie, jak i wewnętrznie, tu u nas w teatrze. Dlatego świadomie obsadziliśmy w roli Ranjewskiej Ruth Reinecke, a więc aktorkę, która pracuje w tym teatrze od czterdziestu lat, była tu już w zespole teatru Maksyma Gorkiego w Berlinie Wschodnim, i można to tak wyrazić, że to my dołączyliśmy do niej jako nowi współpracownicy, gdyż przejęliśmy ją do naszego zespołu. W przypadku Ayhama Majida Aghy i jego opracowania „Die Hamletmaschine” zmiany były jeszcze wyraźniejsze, tym razem na płaszczyźnie literackiej. Teksty Aghy zaczęły nagle korespondować z oryginałem Müllera, umożliwiając jego współczesne odczytanie w sposób, który mnie osobiście bardzo poruszył. Można było wyobrazić sobie wykształconego młodzieńca, który stoi przed ruinami, znajdującymi się dzisiaj w Damaszku. W pierwszej chwili nie są to więc ruiny tutaj w Europie, ale stają się one szybko w przenośnym sensie jednak ruinami Europy. I potem nagle pojawia się zakrwawione morze, które sięga aż do Alexanderplatz (placu Aleksandra?) w Berlinie. Te obrazy były odpowiedzią na tekst Heinera Müllera, nadawały mu całkiem nowy sens i pozwalały na kontynuację zawartych już w nim myśli, ich dalsze rozwinięcie. Cały spektakl (reżyseria Sebastian Nübling – przyp. I.U.) bardzo pobudził mnie do myślenia. Także na płaszczyźnie krytycznego zmagania się z utworem Müllera przez kobiety z Exil Ensemble...

Uberman: ...który powstał w Gorkim jesienią 2016 i który tworzą uchodźcy -zawodowi aktorzy i aktorki przybyli tu z Syrii, Palestyny i Pakistanu.

Langhoff: Te młode kobiety odniosły się krytycznie do opisów kobiet w utworze Müllera, spoglądając na nie z feministycznej perspektywy i zdobywając w tym tekście także przestrzeń dla siebie. Obok kreowania nowych oryginalnych spektakli i wystawiania nowonapisanych dramatów częścią programu Gorkiego jest dopisywanie dalszego ciągu do dotychczasowego kanonu teatralnego, kontynuowanie tradycji, spoglądanie z nowej perspektywy i próby dialogu z tym, co ogólnie wiadome, aby włączyć się do historii tutejszego teatru. Czechow ma tu swoją tradycję: pamiętanym do dzisiaj spektaklem są „Trzy siostry” w reżyserii Thomasa Langhoffa, zrealizowane w teatrze Maksyma Gorkiego w czasach NRD. Także sam Heiner Müller był związany z tą sceną i wystawiano tu jego sztuki.

Uberman: Żydowsko-izraelskimi tematami zajmuje się w Gorkim Yael Ronen, węgierskimi – András Dömötör, o sprawach polskich opowiadał Krzysztof Minkowski, a o Turcji Nurkan Erpulat i inni. Dzięki temu, że pochodzą oni z tych krajów, mogą opracowywać takie tematy z dużą znajomością rzeczy. Czy te spektakle są adresowane głównie do izraelskiej, polskiej, tureckiej lub węgierskiej grupy migrantów osiedlonych w Berlinie, czy mają one także znaczenie dla szerokich kręgów publiczności?

Langhoff: Bardzo trudno jest dokładnie analizować własną publiczność. Pewne jest, że mamy wiekowo najmłodszych widzów teatralnych w Berlinie, czego powodem jest to, że Gorki ma barwniejszy zespół pod względem pochodzenia jego członków, a bardzo wielu młodych ludzi w Berlinie wywodzi się z rodzin, w których nie wszyscy są rodowitymi Niemcami. Ta młoda publiczność jest radykalniejsza w swoim sposobie życia, kochania czy upodobaniach i bardzo otwarta na wiele tematów. Na tym polega też wyjątkowość Berlina – tutaj różne grupy narodowościowe czy socjalne, które często są bardziej heterogenne niż sądzimy, nie są szczelnie zamknięte i wychodzą naprzeciw różnym modelom i nowościom, które oferuje im ta metropolia. Horyzont myślowy wielu członków danej grupy jest często szeroki i obejmuje nie tylko własne sprawy jednej wspólnoty. Pomiędzy różnymi grupami istnieje wiele powiązań zarówno na płaszczyźnie politycznej, jak i społecznej czy kulturowej. W Gorkim prezentujemy oczywiście projekty, na które przychodzą też specyficzne grupy wspólnotowe. Na spektakl „Musa Dagh – Tage des Widerstands” („Musa Dah – dni oporu“), który powstał według powieści Franza Werfla w reżyserii Hansa-Wernera Kroesingera na „Festiwal Ormian”, przybyli do nas Ormianie z całej diaspory, między innymi Atom Egoyan z Kanady. Ale także wśród Berlińczyków zainteresowanie tym tematem było bardzo duże.

Podobnie było ze spektaklem „Common Ground”, który opowiadał o konflikcie w Jugosławii, ostatnio zagraliśmy go setny raz. Jak łatwo się domyślić, nie tylko mieszkańcy byłej Jugosławii byli zainteresowani tym tematem. Przychodzili obejrzeć go zarówno członkowie wspólnot narodowościowych z tych regionów, ale także i całkiem inna publiczność. Historia opowiedziana w tej sztuce nie ogranicza się jedynie do samej wojny w Jugosławii, w której zresztą i Niemcy odegrały rolę polityczną, Ronen i zespół ujęli ją szerzej i poruszyli także różne osobiste i polityczne sprawy, dotyczące wielu ludzi, bez względu na to, gdzie się urodzili czy obecnie przebywają. Z „Common Ground” byliśmy na występach gościnnych w Chinach i tam także spektakl przemawiał do widzów. I co się tyczy Yael Ronen, jest ona niezwykłą reżyserką, której sztuki interesują nie tylko publiczność w Berlinie.

Także w przypadku „Mephistoland” („Kraj Mefistofelesa”) w reżyserii Andrása Dömötöra, omawiającym przemiany w węgierskiej polityce kulturalnej za rządów Viktora Orbána i wiążącymi się z tym zmianami na stanowiskach dyrektorów teatrów, co z kolei dotyczy ogólnej narodowej polityki prowadzonej w dziedzinie kultury, jesteśmy pewni, że ten ważny spektakl spotyka się z zainteresowaniem szerokiego kręgu odbiorców. Graliśmy go najpierw przez trzy lata na scenie Studio, teraz przenieśliśmy go na dużo większą scenę Container i zainteresowanie nie ustaje. „Zwei Monddiebe” („O dwóch takich, co ukradli księżyc”) Krzysztofa Minkowskiego nie mogliśmy niestety włączyć do repertuaru, gdyż występująca w nim aktorka nie należy do naszego zespołu. Inaczej także dalej byłby w programie. Ale i na bardzo specyficzne imprezy, jak na przykład uroczystość ku pamięci zamordowanego dziennikarza Hranta Dinka, którą organizuję co roku 19 stycznia – wcześniej odbywała się w Ballhaus Naunynstraße – przychodzi tu w Berlinie także bardzo liczna grupa zainteresowanych politycznie ludzi. Żyjemy w globalnym świecie, w którym efekty translokalne są sprawą dotyczącą nas wszystkich. Dlatego też trafiają one w Berlinie na swoich widzów.

Uberman: Mam wrażenie, że w pierwszych latach Pani dyrekcji repertuar Gorkiego zawierał więcej tradycyjnych spektakli. Rozumiem przez to, że było więcej inscenizacji dramatów teatralnych i adaptacji utworów literackich. Obecnie zdają się przeważać przedstawienia, które powstają dopiero podczas prób bez gotowego tekstu, performanse, improwizacje na granicy sztuk plastycznych. Czy w Gorkim następuje zmiana estetyki teatralnej?

Langhoff: Jest to związane z obecnymi zmianami, jakie zachodzą w świecie. Na początku było dla nas ważne, aby tureccy, izraelscy czy też pochodzący z jeszcze innych pozaeuropejskich krajów reżyserzy i reżyserki mogli inscenizować na niemieckich scenach klasyczny niemiecki kanon, gdyż do tej pory takiego zwyczaju nie było. Ale teraz, po dekadzie, w której słuchano także głosów liberalnych, feministycznych, queerowych i innych nastąpiła niezwykle reakcyjna fala. My nie popieramy uproszczonego myślenia, wykluczania, sztywnych wizerunków tożsamościowych. Chcemy zamiast tego pracować nad tym, żeby nauczyć się obcowania z kompleksowością i nieprzejrzystością tego świata oraz jednoczesnością wielu różnych narracji. I tego, żeby to akceptować. Prowadzi nas to do zagadnień, które wymagają nowych form, jak na przykład „Grundgesetz. Ein chorischer Stresstest” („Konstytucja. Chóralny test wytrzymałości”) Marty Górnickiej, zaprezentowane pod Bramą Brandenburską. Jako teatr polityczny poszukujemy nowych form i sposobów interwencji, ale jednocześnie nie rezygnujemy z kanonu literackiego, przy czym mówiąc „niemiecki” myślimy także o Franzu Kafce. A poza tym: w Berlinie jest wystarczająco dużo teatrów, które czują się zobowiązane realizować klasykę niemiecką i literacki kanon.

Uberman: Czy nie należy się przy tym obawiać, że Gorki będzie nagle robił propagandę, a nie ambitną sztukę o wysokim poziomie artystycznym?

Langhoff: My właśnie nie upraszczamy w naszej pracy, ale staramy się ukazywać kompleksowość. I jak to może być propagandą, kiedy spogląda się krytycznie na obecne układy sił politycznych i instancje władzy, co zajmuje obecnie społeczeństwo i świat polityki? Oczywiście, także nam może się przydarzyć, że jakaś forma nie będzie wystarczająco złożona, nie każdy spektakl udaje się. Częścią eksperymentu jest także to, że czasem nie wychodzi. To dotyczy każdego stylu.

Uberman: Jakie plany ma Gorki na najbliższy czas?

Langhoff: Mamy wiele pomysłów i nowych projektów, nad którymi pracujemy. Sibylle Berg pisze dla nas nową sztukę, Sebastian Nübling przygotowuje projekt „Schwarzer Block” („Czarny blok”) o historii lewicowego oporu i państwowej przemocy. Współpracujemy już z Martą Górnicką i Political Voice Institut, który powstał z jej inicjatywy i w październiku 2020 zaprezentujemy w Gorkim pierwsze wyniki pracy z tego laboratorium. Są także jeszcze inne projekty, które jesteśmy w stanie realizować, mimo koniecznych bardzo długich prac przygotowawczych, dzięki naszemu zaangażowanemu i wspaniałemu zespołowi, któremu myślenie sprawia przyjemność i w skład którego wchodzą osoby podejmujące świadomie decyzję, aby pracować w Gorkim. Polityczna postawa jest dla nich istotną sprawą. Motywuje nas też nasza publiczność, nie tylko dzięki temu, że licznie zapełnia widownię, ale i dlatego, że interesuje się wieloma tematami. Przykładowo wczoraj graliśmy na scenie Container projekt „Futureland” („Kraj przyszłości”) argentyńskiej reżyserki Loli Arias, która przygotowała go wraz z niepełnoletnimi uchodźcami, którzy przybyli do Niemiec sami, bez rodzin, na dużej scenie wystawialiśmy „Noc w Lizbonie” według powieści E. M. Remarque‘a w reżyserii Hakana Savasa Micana, a w sali świateł odbyła się uroczystość ku pamięci Hranta Dinka. W takie dni jak ten myślę „to wszystko ma sens” i „chyba nie wszystko źle robimy”.

Uberman: W takim razie nie muszę już dalej pytać o życzenia i marzenia.

Publikacja: "Teatr" nr 3/2020